czwartek, 25 września 2014

20. Larry. (część 1)




"You're the only thing in this world I would die without."


Poznali się cztery lata wcześniej. Ich pierwsze spotkanie nie różniło się od wielu wcześniejszych, ani późniejszych. Jedynie miejsce może wydawać się niektórym zabawne. Po raz pierwszy wpadli na siebie w toalecie, tuż przed występami w popularnym programie telewizyjnym. Nic nie znaczące spojrzenia, uśmiechy zmieniły się diametralnie w coś wyjątkowego po uściśnięciu dłoni. Obydwoje poczuli dokładnie to samo, nieznane wcześniej uczucie. Żaden nie wiedział, że to co poczuli właśnie w tamtym momencie, zmieni całkowicie Ich życie. Nie zastanawiali się jakie będą konsekwencje, nie myśleli o trudach ani przeszkodach. Bo świat jest okrutny. Ludzie są okrutni. Przecież miłość jest jedna. Każda, tak samo piękna. Każda tak samo ważna. 
Mijały dni, mijały miesiące, mijały lata. Ich miłość rozkwitała w cieniu popularności. Fałszywe randki, nic nie znaczące, odgórnie narzucone kobiety. Z tym wszystkim musieli się mierzyć. Jednak nie rezygnowali. Nie chcieli. Mieli siebie. Tylko bliskość i świadomość bycia kochanym przez drugiego dawała im siłę. Wiedzieli, że mogą polegać na swoich przyjaciołach z zespołu. Wiedzieli również, że znaczna część ich fanów jest za ich związkiem. Wiedzieli, choć nigdy nie ogłosili niczego oficjalnie. Czasem bardzo trudno jest ukryć prawdziwe, rozbuchane uczucie. Przecież są tylko ludźmi. Czasem zdarzają się chwile zapomnienia.
Mogli być sobą jedynie w zaciszu domowym, w pokojach hotelowych, w których zatrzymywali się podczas tras koncertowych. Zawsze czujni, starali się zachowywać pozory. Jednak gdy znajdowali się sami, w końcu mogli dać upust swoim uczuciom. Tak wielkim, tak prawdziwym i tak wyczekanym.
Moment, chwila, zamknięte drzwi, cisza, bliskość, zmieszane zapachy dwóch ciał. Pocałunki, dotyki, spojrzenia i w końcu wszystko było tak jak powinno. Bez udawania. Zaparowane szyby, usta błądzące po całym ciele, zapach potu zmieszany z zapachem perfum. Westchnięcia, jęki i wyznania, które rozumieli tylko Oni.  Noce pełne miłości, czułości. Tak jak zawsze być powinno. Nikt nie mógł im tego odebrać. Mieli tylko siebie.
Jednak jak długo człowiek może wytrzymać żyjąc w kłamstwie? Jak długo można bronić się przed miłością? Jak okłamywać ludzi, którzy uwielbiają? Ludzi, którzy ufają i wierzą w sukces. Są dumni z każdego kolejnego?
Przez niewiedzę całego świata, Ich miłość rosła w siłę. Umacniała się z każdym kolejnym dniem. Bali się, ale byli razem. Wiedzieli co świat może powiedzieć o Ich miłości. Dobrze wiedzieli, że wszyscy mogą się od nich odwrócić. Mimo wszystko postanowili zaryzykować. Oboje chcieli, by świat wiedział jak bardzo są szczęśliwi. 

- Louis.. Ja już tak dłużej nie potrafię. - Wyszeptał cicho, chowając twarz w dłoniach. 
- O czym ty mówisz? - Chłopak podszedł do lokowatego, dotykając dłonią jego pleców. 
- Ile lat można to ukrywać? Ile jeszcze razy będę musiał umawiać się z kobietami, których wcale nie chcę? - Jego głos z każdym słowem stawał się coraz bardziej łamiący. 
- Kochanie, musimy to wytrzymać. Kiedyś jeszcze przyjdzie na to czas. Ludzie zrozumieją...
- Nie! - Wykrzyknął Harry. - Im dłużej będziemy to odkładać, tym gorzej ludzie zareagują. Poza tym.. - Złapał twarz ukochanego w dłonie. - Nie obchodzą mnie ludzie. Obchodzisz mnie tylko ty. Ja już jestem gotowy. - Wyszeptał, przeszywając chłopaka szmaragdowymi oczami. 
- Skoro tak mówisz. - Louis uśmiechnął się słodko, podchodząc bliżej. - Jutro cały świat dowie się jak bardzo cię kocham Hazza. 
- Żadnych więcej tajemnic. - Rzucił cicho lokowaty.
- Żadnych kłamstw. - Dodał niebieskooki.

"But I wanna tell them
 I wanna tell the world
That you’re mine boy."

1 komentarz:

  1. O tak!
    I to ja właśnie lubię! :)
    Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną część.
    To jest po prostu świetne!

    Dominika

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K