poniedziałek, 31 marca 2014

9. Niall (część 4)

oczywiste jest to, że imagina dedykuję Ann Horan ;* mam nadzieję, że się spodoba. ;) 


Następnego dnia byłam przerażona myślą pójścia na zajęcia. Przecież to pewne, że go spotkam. Pewne było również to, że coś mi zrobi. Nie chciałam się nawet zastanawiać do czego byłby zdolny. Tylko nad jedną sprawą, a raczej nad słowami jego kumpla zastanawiałam się najbardziej .dlaczego on się tak na mnie uparł? Przecież istnieje mnóstwo lasek, na które by tylko kiwną i już byłyby jego.

Po drodze na zajęcia postanowiłam kupić sobie kawę. Tak bardzo wczułam się w piosenkę, która leciała w moich słuchawkach, że zaczęłam machać rękoma, zapominając, że trzymam kawę. W pewnym momencie tak się zamachnęłam, że kubeczek poleciał do tyłu, a ja usłyszałam głośne „kurwa”, które zagłuszyło moją muzykę. Zdjęłam słuchawki i szybko odwróciłam się w stronę mojej ofiary, robiąc minę zbitego psa. Kiedy zobaczyłam kogo oblałam, od razu się skrzywiłam.

- sory. – rzuciłam krótko i założywszy słuchawki, zrobiłam krok do przodu. poczułam uścisk na swoim nadgarstku. Odwróciłam głowę. Blondyn stał z uniesioną brwią i niezbyt wesołą miną, przenikając mnie swoimi błękitnymi oczami. Przyciągnął mnie do siebie.

- no nie ładnie. – rzucił, kiedy zdjął mi słuchawki
- przecież przeprosiłam. Poza tym nie trzeba było za mną łazić. – stwierdziłam, przewracając oczami. – a teraz mnie zostaw, śpieszę się na zajęcia.
- nie miałem na myśli głupiej kawy. – zacisnął dłoń ma moim nadgarstku i przyciągnął do siebie. zrobił to tak gwałtownie, że oparłam się rękami o jego klatkę piersiową. Poczułam ogromne ciepło bijące od jego ciała i cudowny zapach. Szybko jednak się ogarnęłam i zabrałam dłonie.

- chodziło mi o twoją ucieczkę skarbie.
- nie mów tak do mnie. – rzuciłam szybko. On pokręcił jedynie głową i zacmokał.
- czy ty nie jesteś świadoma tego co teraz może się stać? Bardzo nie lubię jak ktoś tak ze mną postępuje. – ciągnął dalej, mówiąc do mnie jak do małej dziewczynki. – wiedz, że będziesz musiała zapłacić za ten cholerny błąd. – chwycił za moją dłoń i dotkną nią swojego policzka, w który wczoraj go uderzyłam. Poczułam pod palcami jego delikatną skórę i poczułam, że przechodzą mnie ciarki. [T.I] ogarnij się! co się z tobą dzieje! Przecież to totalny frajer.

- zostaw mnie w spokoju i znajdź sobie inną ofiarę. – rzuciłam, zabierając rękę.
- uważasz siebie za ofiarę? – uśmiechnął się z drwiną.
- no chyba nie za szczęściarę. – skrzywiłam się, ostentacyjnie go lustrując. Szybko tego pożałowałam, bo w następnej chwili  dostałam od niego w twarz.
- to i tak mało, za to co zrobiłaś. Powinienem cię ukarać i to porządnie. Do zobaczenia skarbie. – rzucił i odszedł.

Przez chwilę stałam jeszcze na środku placu i masowałam policzek, w który dostałam. Nie wiem dlaczego byłam zdziwiona. Przecież w myślach cały czas przewijał mi się taki obraz. Ale chyba gdzieś w głębi miałam nadzieję, że blondyn nie należy do mężczyzn, którzy mogliby podnieść rękę na dziewczynę.


~*~

Podążałam pustym korytarzem uczelni, chcąc przed wyjściem wstąpić jeszcze do toalety. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię i odwraca do siebie.

- czego chcesz? – rzuciłam, widząc po raz kolejny tego dnia cwaniacką minę blondyna.
- trochę ładniej. – rzucił cichym głosem, układając dłoń na moim gardle. – widzimy się dziś wieczorem.
- nie sądzę. – rzuciłam od razu
- nie musisz, wystarczy, że ja tak mówię.- przeszył mnie wzrokiem.
- nie mam zamiaru nigdzie z tobą wychodzić. – wyrwałam się z jego uścisku.
- obawiam się, że nie masz wyboru skarbie. – uśmiechnął się cwaniacko, zaciskając dłoń na moim ramieniu.
- już ci mówiłam, nie odzywaj się tak do mnie. i daj mi  końcu spokój. – mówiłam coraz głośniej.
- przyjadę o dwudziestej. – zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. – ubierz coś seksownego. - wyszeptał i uśmiechając się, musnął mój policzek

- nawet nie wiesz gdzie mieszkam frajerze! – krzynęłam za nim.
- o to się nie martw. Mam swoje sposoby. – odpowiedział, nawet nie odwracając głowy. Tym zdaniem naprawdę mnie przeraził. Parę minut zbierałam się na to by się w ogóle ruszyć. Kiedy oprzytomniałam, ruszyłam szybkim krokiem w stronę wyjścia. Nie miałam pojęcia co on planuje i to było chyba najgorsze.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

przepraszam, że tak krótko ale w nagrodę następna część pojawi się szybciej ;) 

środa, 26 marca 2014

8. Niall (część 3)

oczywiście imagin dedykuję Ann Horan oraz wszystkim Wam, które uwielbiacie Niall'a. ;) 



Myślałam, że to wszystko co właśnie się dzieje to tylko jakiś koszmarny sen. Byłam cholernie przerażona. Rozzłościłam totalnie nieprzewidywalnego faceta. Teraz już nie miałam żadnej nadziei. Szarpnął mnie używając do tego całej swojej siły i rzucił na łóżko. Odwróciłam głowę i całkiem niechcący zauważyłam, że na szafce leży klucz. Musiałam coś wymyśleć, by znów nadażyła się sytuacja do ucieczki.

Zbliżył się do mnie i bezceremonialnie rozerwał moją koszulkę. Nie mogłam opanować drżenia ciała. Ściągnął szybko swoją, a moim oczom ukazało się jego niesamowite ciało. Nachylił się, złapał mnie za włosy i szarpnięciem odchylił moją głowę. Zaczął zachłannie całować moje gardło, szyję, jednocześnie zaciskając palce na moich długich włosach. Przygryzł kawałek skóry, robiąc na moim ciele ślad. Odchylił się i spojrzał na swoje dzieło.

- no, a to będzie oznaczenie mojej własności. – rzucił poważnym tonem i wyszczerzył się cwaniacko.

Przełknęłam ślinę, kiedy ścisnął moją pierś. Znów wrócił do podgryzania kawałków mojej skóry, kiedy usłyszeliśmy walenie w drzwi i krzyk.

- Horan, skończ się bawić! Jest akcja! – zza drzwi doszedł zachrypnięty głos. Blondyn odpuścił na chwilę uścisk, a ja skorzystałam z okazji. Wypełzłam szybko spod jego ciała i chwytając za wcześniej wypatrzony kluczyk, podbiegłam do drzwi. 

Starałąm się usilnie trafić do dziurki. Niestety, na marne. Byłam zbyt zdenerwowana. Widziałam jak chłopak zorientował się co się tak właściwe stało i wkurzony podążał w moją stronę. W końcu trafiłam do dziurki, jednak nie zdążyłam przekręcić klucza. Chwycił mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie, ścisnął po raz kolejny moją pierś. Nie wiedząc co robić, uderzyłam go z całej siły w twarz. byłam w szoku, bo blondyna aż odrzuciło. Przekręciłam kluczyk i wybiegłam z pokoju, wpadając na wysokiego chłopaka, jednego z jego przyjaciół. Nagle usłyszałam za sobą krzyk.

- Styles, łap ją! – rzucił blondyn i pocierając policzek, ruszył w naszą stronę. Wysoki brunet wykonał posłusznie polecenie przyjaciela i zacisnął ogromną dłoń na mojej ręce. Tym razem się wkurzyłam. Nie można nawet porządnie uciec z tego pieprzonego domu! Kopnęłam chłopaka w krocze i nie patrząc już na nic, szybko wybiegłam z budynku. Za sobą słyszałam jedynie przekleństwa bruneta i blondyna.

Biegłam przed siebie, nie wiedząc nawet gdzie dokładnie się znajduję. Biegłam coraz szybciej, bo ogarniało mnie coraz większe przerażenie. W końcu po dłuższym czasie musiałam się zatrzymać. Nie miałam już siły. Przyznaję, że nie mam zbyt dobrej formy. Pochyliłam się, opierając ręce o kolana i uspokajając oddech. Wtedy dopiero rozejrzałam się po okolicy.

- boże, gdzie ja się zapuściłam? – osiedle luksusowych domów już dawno się skończyło. Teraz stałam na początku jakiejś leśnej drogi, mając za plecami wspomniane wcześniej osiedle. Nie miałam pojęcia co robić, gdzie iść. Nie mogę przecież wrócić. Nagle usłyszałam głośny ryk silników. Schowałam się za pobliskim drzewem, a ponieważ było ciemno, mogłam być pewna, że nie zostanę zauważona. Chwilę potem niedaleko mnie zatrzymały się dwa motory.

- kurwa, stary, coś ty się na nią tak uparł? – usłyszałam nieznajomy  głos – jak nie ta, to inna. Daj sobie spokój. W domu czeka mnóstwo chętnych lasek – zaśmiał się
- zamknij się Tomlinson! Muszę ją znaleźć. – odezwał się znajomy mi głos. Poczułam jak na moje ciało wkrada się gęsia skórka.
- okej, ale tutaj jej raczej nie będzie. Spójrz. Tam jest ciemno jak w dupie. Laska na pewno by się tam nie zapuściła. – stwierdził chłopak
- dobra, wracamy. Nie mogła daleko uciec. – stwierdził blondyn. Ponownie usłyszałam ryk silników, który z każdą sekundą robił się coraz cichszy.

Odetchnęłam i wyłoniłam się powoli zza drzewa.

- zajebiście, ciekawe co teraz. – załamałam się, siadając na ziemi.


~*~

Kiedy w końcu wróciłam nad ranem do domu, z pomocą jakichś pijanych, sympatycznych ludzi, weszłam od razu do łazienki. Zrzuciłam z siebie koszulkę, która już do niczego się nie nadawała. Wskoczyłam pod prysznic i wczułam się w opadające na moje nagie ciało, przyjemne krople wody. Włożyłam twarz pod strumień ciepłej wody i odetchnęłam. Co za okropny wieczór. Tak bardzo chciałabym już nigdy więcej nie spotkać tych popapranych gości. Bałam się, że teraz może być jeszcze gorzej.

Wyszłam spod prysznica i owinęłam się dużym ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem, by umyć zęby. Moim oczom ukazał się okropnie wielki, jeszcze czerwony  ślad na szyi. Dotknęłam go opuszkami palców i przeraziłam się. ten chłopak jest straszny. traktuję mnie jak rzecz, którą może pieprzyć kiedy mu się spodoba. jeszcze mnie oznaczył. załamana, oparłam dłonie o umywalkę i spuściłam głowę. odetchnęłam starając się odgonić złe myśli.

- i co ja mam niby teraz zrobić? Przecież nie mogę rzucić studiów przez jednego palanta.. – mówiłam do siebie. chwyciłam za szczoteczkę i po nałożeniu pasty, zaczęłam mycie zębów.

Kiedy się kładłam, przed oczami wciąż miałam jego twarz. jego oczy pełne pożądania, szaleństwa i złości. Owszem, był przerażający, nieprzewidywalny. Ale był też jednocześnie cholernie pociągający. Stanowczy i pewny siebie. przygryzłam wargę na samą myśl o jego nagim torsie. Szybko jednak się skarciłam. Włożyłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. To dzięki niej udało mi się szybko usnąć. Jednak tej nocy nie przespałam w całości. Wciąż budziłam się z krzykiem. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

znowu totalny spontan. :D mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. 
ps.: nie wiem jak Wam, ale mnie jakoś bardzo podoba się to zdjęcie. ;) 
buziaki!

niedziela, 23 marca 2014

7. Niall (część 2)

Ann Horan, mam nadzieję, że ta część również Ci przypasuje :D 


Stałam właśnie w długim korytarzu w oczekiwaniu na kolejne zajęcia. Przeglądałam notatki, kiedy usłyszałam donośne śmiechy. Nie musiałam nawet patrzeć, by wiedzieć kto właśnie wszedł do budynku. Uniosłam jednak głowę. Długim korytarzem podążała piątka, roześmianych chłopaków w skórzanych kurtkach. Popychali wszystkich, którzy stanęli im na drodze, śmiejąc się z nich chamsko. Przewróciłam oczami z pożałowaniem i wróciłam do lektury. Nagle poczułam czyjś oddech. Uniosłam głowę, a moja twarz spotkała się z twarzą blondyna.

- czego chcesz? – rzuciłam oschle
- mówiłem, że jeszcze się spotkamy. – wyszczerzył się szyderczo.
- no tak, ja to mam pecha. – stwierdziłam, wracając  od lektury.
- widzę, że jesteś wyszczekana. – złapał mnie za gardło i podniósł moją twarz, tak bym na niego patrzyła. – oduczę cię tego. – rzekł poważnym tonem, oblizując subtelnie wargę i lustrując moją twarz.
- nie sądzę. – wyrwałam się z jego uścisku i zarzucając torbę na ramię, odeszłam, trącając jego ramię.
- ja zawszę dostaję to czego chcę. nie inaczej będzie z tobą. – złapał mnie za nadgarstek. 

Wyrwałam rękę i nie odwracając się nawet i pokazując mu środkowy palec, odeszłam.


~*~

Zajęcia skończyłam pod wieczór, więc wychodząc z uczelni byłam naprawdę zmęczona. Założyłam słuchawki i żegnając się z przyjaciółmi, ruszyłam w swoją stronę. Było już naprawdę ciemno, ale ja znałam drogę praktycznie na pamięć. Stanęłam na przystanku, czekając na ostatni autobus jadący do mnie. Nagle usłyszałam straszliwy hałas, a chwilę potem przede mną zatrzymało się pięć motorów. Z jednego z nich, chyba najbardziej bajeranckiego i najlepszego, zszedł blondyn i ruszył w moją stronę. Nie rozumiałam kompletnie tego fenomenu modowego związanego z okularami przeciwsłonecznymi. Było ciemno, a on wciąż miał je na nosie. 

Przewróciłam oczami i postanowiłam ruszyć przed siebie. niestety, nie udało mi się nigdzie odejść. Blondyn złapał mnie mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

- odwal się – rzuciłam, starając się wyrwać.
- chyba nie. jedziesz ze mną. – stwierdził niskim głosem i pociągnął mnie za sobą. zasiadł na swoim motorze i spojrzał na mnie znacząco.
- nie mam zamiaru nigdzie jechać. – rzuciłam i już miałam się odwrócić na pięcie, kiedy zostałam pociągnięta i jednym ruchem usadzona za chłopakiem. – czego ty ode mnie chcesz, co? odpierdol się! – krzyknęłam, starając się zejść z motoru. Niestety, on wciąż kurczowo trzymał moją rękę.

- no, no. Ale sobie wybrałeś ostrą – usłyszałam szyderczy śmiech jednego z jego wątpliwych przyjaciół. Po chwili reszta mu zawtórowała.

- bądź grzeczna, to obiecuję, że nie będzie bolało. – wyszeptał mi do ucha przeraźliwie niskim głosem. Poczułam jak wielka gula podchodzi mi do gardła. Ci kolesie byli totalnie nieprzewidywalni i przestraszyłam się tego co mogą zrobić. Wsiadłam więc na środek transportu blondyna i wstrzymałam oddech. Odpalił silnik, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Oczywiście, wszystko dla lansu. Siedziałam wyprostowana i lekko zdezorientowana. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął cwaniacko.

- musisz się mnie złapać, chyba, że chcesz się zabić. – rzucił. Przełknęłam ślinę i nie mając ochoty na jakiekolwiek kłótnie, posłusznie wykonałam to co powiedział. Oplotłam jego biodra od tyłu i odchyliłam głowę. Było mi cholernie głupio, no i szczerze powiedziawszy nie darzyłam tego chłopaka jakimiś pozytywnymi uczuciami. Kiedy ruszyliśmy, zachwiałam się i bezwiednie wtuliłam twarz w jego plecy. Poczułam naprawdę świetny zapach jego perfum, więc zaciągnęłam się nim. Usłyszałam jedynie śmiech.

Cholernie bałam się całej tej bandy i tego gdzie blondyn zamierza mnie wywieźć. Jednak nie miałam żadnego wyboru. Wiedziałam, że on tak łatwo nie odpuści. Nie, miałam wybór, przepraszam. Alenie chciałam wybierać ostatecznej drogi ucieczki, zeskakując z pędzącego motoru.

Parę minut i popisowych przejazdów później, zatrzymaliśmy się pod jednym z ogromnych domów w najbardziej lanserskiej i najbogatszej dzielnicy miasta.

Blondyn zsiadł, jednak ja wciąż siedziałam oniemiała. Nigdy nie miałam okazji na  taką przejażdżkę i musze przyznać, że bardzo mi się podobało. Byłam pod wrażeniem, które spowodowało moje chwilowe zawieszenie. Poczułam jak blondyn ciągnie mnie za rękę. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie te nowoczesne, piękne domy, ogródki, mnóstwo najdroższych samochodów i totalny porządek. Dom, do którego podążaliśmy był chyba epicentrum imprezy w tej okolicy. Już z daleka czułam mocne basy, przez które miałam dziwne uczucie w brzuchu.

- możesz mi powiedzieć gdzie mnie kurwa ciągniesz? – krzyknęłam w końcu, bo blondyn był wyjątkowo milczący. Nie zareagował, nawet się nie odwrócił. Chwilę potem wchodziliśmy do budynku, jednak nie zdołałam się nawet rozejrzeć po pokoju, do którego weszliśmy, bo chłopak pociągnął mnie z całej siły i wepchnął do ciemnego pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. 

Byłam totalnie zdezorientowana i przerażona. Dobrze wiedziałam co zamierza. Rozejrzałam się, szukając jakiejś drogi ucieczki. Niestety, było tak ciemno, że nie mogłam nic zobaczyć. Nagle zapaliło się nikłe światełko lampki nocnej i mogłam ujrzeć gdzie mniej więcej się znajduję. Byliśmy w jakiejś sypialni, z ogromnym łóżkiem i wielkimi oknami, wychodzącymi na ogródek z basenem. Szybko podeszłam do jednego z okien i zarejestrowałam, że droga ucieczki będzie nieco bolesna, bo znajdowaliśmy się na piętrze.

- zajebiście tu jest, nie? – usłyszałam jego niski głos. Odwróciłam głowę, stał tuż za mną. Z jego twarzy nie znikał szyderczy i przerażający uśmiech. Przełknęłam głośno ślinę, na co blondyn się roześmiał. Pociągnął mnie za rękę i w następnej chwili rzucał na ogromne łóżko.

- dobrze wiem, że po przejażdżce motorem laski są łatwiejsze. I dobrze wiem, że z tobą jest tak samo. – mówił cichym, jednak wyraźnym głosem, ściągając z siebie skórzaną kurtkę. Byłam tak przerażona, że ten strach całkowicie sparaliżował moje ciało. Nie mogłam się nawet ruszyć. 

Blondyn znalazł się tuż nade mną, zbliżając powoli twarz. jego usta znalazły się na mojej szyi i poczułam jak zaczyna lizać i podgryzać kawałki mojej skóry.  W pewnym momencie zrobił to tak mocno, że aż jęknęłam z bólu. Wtedy właśnie odzyskałam w sobie siłę i odepchnęłam go. Zeskoczyłam z łózka jak poparzona i pobiegłam do drzwi.

- kurwa.. – rzuciłam do siebie, zapomniałam, że przecież zamknął je na klucz i gdzieś go schował. Ruszyłam więc do okien. Siłowałam się z otworzeniem ich, a w tym czasie blondyn zdążył zorientować się co tak właściwie się stało. Podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał za rękę. Kiedy odwrócił mnie do siebie, zauważyłam na jego twarzy  tak ogromną wściekłość, jakiej nie widziałam jeszcze u nikogo.

- ze mną się tak nie postępuję suko. – wysyczał przez zęby i zacisnął dłoń na moim nadgarstku. 



sobota, 22 marca 2014

6. Niall (część 1)

na życzenie Ann Horan, mam nadzieję, że ten krótki początek Ci się spodoba ;*



Studiuję na jednej z najlepszych uczelni w mieście. Ponieważ ma ona renomę, ludzie, którzy uczą się wraz ze mną są poważni, uporządkowani i wszystkie te inne przymiotniki opisujące studentów świetnych uczelni.

 Jednak któregoś dnia, przed budynkiem szkoły pojawiła się nieznajoma grupka chłopaków, którzy od samego przyjazdu szpanowali swoimi motorami. Nie ukrywam, że od zawsze uwielbiałam ten środek transportu, ale ich zachowanie totalnie mnie zniechęcało.

 Gapili się na każdego i wciąż się ze wszystkich śmiali. Najgłośniejszy z nich wszystkich był jeden, oparty o swój bądź co bądź wypasiony motor. Niski blondyn, w czarnej skórzanej kurtce, białym podkoszulku i przetartych czarnych jeansach. Na nosie miał markowe okulary przeciwsłoneczne, a na twarzy cholernie cwaniacki i pewny siebie uśmieszek. 

Wychodząc z uczelni i widząc, że znów robią sobie z kogoś jaja, przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. niestety, w drodze na przystanek, musiałam ich minąć. Będąc pewną, że ze mnie też zaczną żartować, wzięłam głęboki oddech szybko przemknęłam. Niestety nie udało mi się zrobić tego niezauważalnie. Usłyszałam za sobą krzyki i gwizdy. Postanowiłam to olać. Jednak jakaś wewnętrzna siła zmusiła mnie, bym odwróciła się choć na sekundę. Od razu spotkałam się ze wzrokiem blondyna, który zsunął okulary. Wpatrując się we mnie oblizał delikatnie wargę i uśmiechnął się zawadiacko.

- ej mała! Może się zabawimy? – krzyknął. Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w swoją stronę. Nienawidziłam takich kolesi. I mimo, że nie grzeszył urodą, nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Frajer o wysokiej samoocenie i drogim motorze. Najlepsze słowa opisujące tego typu chłopaka.

Dotarłam na przystanek i oparłam się o ścianę pobliskiego budynku. Włożyłam słuchawki  i mrużąc oczy, wsłuchiwałam się w muzykę. Nagle poczułam na nadgarstku zaciskającą się dłoń, a chwilę potem zostałam pociągnięta w nieznanym mi kierunku. Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam, że ów tajemniczy blondyn ciągnie mnie gdzieś za sobą. zdjęłam szybko słuchawki.

- co jest?! Zostaw mnie – krzyknęłam, wyrywając się. nic nie odpowiedział, nawet się nie odwrócił. Weszliśmy w jakąś małą uliczkę, a on popchnął mnie na ścianę. Zbliżył się do mnie tak bardzo, że mogłam poczuć zapach jego perfum i szybki oddech.

- nie ładnie się zachowałaś. – wyszeptał w końcu. Mimo, że miał okulary, ja czułam jak przeszywa mnie wzrokiem.  – chyba trzeba cię nauczyć kultury. – szeptał, muskając moje policzki palcem.
- mnie? mówi to koleś, który śmieje się ze wszystkich naokoło, a sam jest dupkiem? – zaśmiałam się z ironią i od razu tego pożałowałam. Zdjął okulary i powiesił je sobie na koszulce. Chwytając mnie za gardło, przyparł jeszcze mocniej do ściany. Pokręcił głową i zbliżył twarz. wtedy dopiero zauważyłam kolor jego oczu. Były niesamowicie wyraziste, błękitne.

- złe posunięcie mała. – rzucił przeraźliwie niskim głosem i zacisnął dłoń na moim gardle. – ja chcę się tylko zabawić. – dotknął moich pośladków i zacisnął na jednym dłoń. Z moich ust wydobył się cichy jęk, przez co on uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jego dłoń z gardła, przeniosła się na moją pierś. Wciągnęłam powietrze, korzystając z tego, że w końcu mogłam swobodnie oddychać. Nie zdążyłam jednak zareagować, kiedy jego duża dłoń, łapczywie ściskała moją pierś.  Przez cały czas, czując jego bliskość czułam na ciele tak ogromną gęsia skórkę, jakiej nie czułam jeszcze nigdy dotąd. Moje wnętrzności szalały, a ja sama zaciągałam się jego naprawdę świetnym zapachem. Zebrałam się na odwagę i w końcu ogarnęłam swoje myśli. . Odepchnęłam go od siebie.

- ja nie chcę się z tobą bawić i nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego. – rzuciłam i podniosłam swoją torbę. Nie zdążyłam odejść kiedy usłyszałam za sobą jego szyderczy śmiech.
- właśnie widziałem. Jeszcze się spotkamy mała, a wtedy poznasz prawdziwe znaczenie słowa „zabawić się”. – rzucił za mną niskim głosem i roześmiał się, a mnie przeszły nieprzyjemne ciarki.

Miałam szczęście, bo kiedy wróciłam na przystanek mój autobus właśnie się podstawiał. Dopiero kiedy usiadłam na jednym z siedzeń, mogłam swobodnie odetchnąć. Wyjrzawszy przez okno, dostrzegłam znany mi skądś motor, zatrzymujący się obok mojego autobusu. Kiedy mój wzrok doszedł do twarzy właściciela, moje serce od razu się zatrzymało. Blondyn wpatrywał się we mnie, oblizując wargę, by później językiem pokazać mi o co mu tak naprawdę chodzi. Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam głowę. 

wtorek, 18 marca 2014

5. Liam.

specjalnie dla Tofi. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. ;) 



Ona, dziewczyna, której praktycznie nie można okłamać. Nienawidzi pozerstwa, a sama bywa szczera aż do bólu. Czasem sprawia wrażenie osoby, która nie ma żadnych uczuć. Jednak to nieprawda. Ona ma ogromne, gorące serce, które oddała do rąk własnych, osobie, która najmniej na to zasłużyła.

On, chłopak, który jest uzależniony od kłamstwa. Dla niego nie liczą się uczucia. Nie liczy się nikt. Jednak z czasem poznał osobę, która zmieniła diametralnie jego podejście. Mimo to agresja i sarkazm wciąż w nim mieszkają. Nienawidzi sprzeciwu, wszystko musi iść zgodnie z jego planem, z jego myślami.

Osoby tak do siebie podobne, stanęły sobie na drodzę. Było to początkiem kompletnie destrukcyjnego związku. Związku, w którym ta druga osoba nigdy nie była na pierwszym miejscu. Jednak pozostawali ze sobą. trwali, mimo codziennych kłótni, dziwnych, czasem niebezpiecznych akcji i podejrzanych znajomych. Trwali przy sobie, nie zdając sobie nawet sprawy z tego jak cholernie mocno się kochają. Jedne co wiedzieli, to to, że nie potrafiliby bez siebie oddychać.


+18.

- kurwa nie wierzę! – krzyknęła – czemu jesteś tak popierdolony, co!? nie mógłbyś sobie raz odpuścić?! – popchnęła go, kiedy starał się do niej zbliżyć. Okazało się, że po raz kolejny wdał się w totalnie niepotrzebną bójkę. Tylko dlatego, że tak bardzo uwielbiał się bić. Nienawidziła tego. Poprzednie blizny i siniaki nie zdążyły jeszcze zniknąć, a on znów robił to samo. Nienawidziła widzieć jego umięśnionego ciała w takim stanie.

- kolejny wykład? Odpuść sobie, bo już mnie to wkurwia. – rzucił. Machnął ręką i odpuścił sobie zbliżenie do dziewczyny.
- gdzie znowu leziesz?!
- nie twój zasrany interes! – krzyknął, pokazując jej środkowy palec. Czuła jak złość, którą do tej pory wyrażała krzykiem, rośnie z każdą kolejną sekundą.
- mógłbyś chociaż jedną noc spędzić w domu?! Jak się wkurwię to rozpierdolę tych twoich pieprzonych koleżków! – rzuciła, wybiegając za nim na ulicę.
- daj mi spokój! Będę robił co zechce. Ty sobie siedź w tym zasranym domu – machnął ręką, wskazując na szary budynek za plecami dziewczyny.  – i odwal się od moich znajomych.
- przez nich właśnie jesteś jeszcze bardziej popieprzony. Mógłbyś chociaż raz posłuchać mnie, a nie lecieć do nich jak pies?!
- odpierdol się i daj mi spokój, bo nie ręczę za siebie! – rzucił, zbliżając się do dziewczyny
- jesteś jak bezbronny kundel lecący na każde zawołanie. – szepnęła, uśmiechając się z ironią.

- coś ty powiedziała!? – podniósł głos, łapiąc ją za nadgarstek
- widzę, że przez walenie po mordach ogłuchłeś! Spierdalaj. – krzyknęła, wyrywając się z jego uścisku i odpychając. Wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.
- suka!
- jebany kundel! – krzyknęła za nim. Zatrzymał się gwałtownie i szybkim ruchem, odwrócił w  jej stronę. Ruszył szybkim krokiem, a ona cofnęła się o krok.
- chyba na za dużo sobie pozwalasz mała. – wyszeptał, łapiąc ja za nadgarstki i ściskając je z całej siły.
- nie boję się ciebie, więc nie udawaj wielkiego macho. – zaśmiała się z ironią i wyrywając się z jego uścisku, weszła z powrotem do domu. Pobiegł za nią i wchodząc, trzasnął drzwiami. Nie zdążyła się odwrócić bo już opierał ją o ścianę. Chwycił jej twarz w dłonie i przejechał palcem po jej rozgrzanych policzkach. chwilę potem podtrzymywał jej szyję w mocnym uścisku.

- wciąż się mnie nie boisz? – wyszeptał jej do ucha, swoim niskim głosem.
- nie. i nigdy nie będę. – wyszeptała, ledwo chwytając powietrzę. Znów chwycił jej twarz i patrząc jej prosto w oczy, przejechał dłońmi, docierając do jej długich włosów. Odchylił jej głowę i patrzył na nią z uniesioną brwią. Uśmiechnęła się z drwiną i dotknęła wolną dłonią jego torsu. 

Zbliżył się do jej ciała, a ona wsunęła rękę pod jego koszulkę. Muskała jego wyrzeźbiony brzuch, czując pod opuszkami palców jego drżące ciało i gorącą skórę. Ponownie chwycił ją za gardło i mocniej odchylił głowę. Rozchylił palcem jej wargi i oblizał swoje. Kiedy poczuł jak dziewczyna wbija z całej siły, paznokcie w jego plecy, on wbił się w jej usta. zamknęła oczy, czując jego gorące wargi, jego język, który zachłannie bawił się z jej językiem. Przygryzła jego wargę, a on mruknął z zadowolenia. Uśmiechnęła się i przejechała palcami po jego barkach. Miał tak niesamowitą, delikatną skórę. Mimo mnóstwa blizn i siniaków, kochała ją nad życie.
Odchylił jej głowę i zaczął kreślić mokre ślady na jej twarzy, szyi, gardle. W tym samym czasie jego ogromne dłonie błądziły po jej filigranowym ciele, docierając do pośladków. Ścisnął je mocno, na co ona jęknęła. Oderwali się od siebie i spojrzeli prosto w oczy. Oblizała wargę, a w następnej chwili chłopak zdejmował już jej koszulkę. Przyparł ją do ściany i całował po całym ciele.

Wbił się w jej usta i podniósł dziewczynę jednym ruchem. Nie odrywając warg, zaniósł ją do kuchni. Tam, jednym ruchem ręki zrzucił ze stołu wszystko co się na nim znajdowało. Nie zważając na potłuczone talerze i porozlewane napoje, usadził ją na blacie.

Szybkim ruchem ściągnęła jego czarną koszulkę i odrzucając ją w kąt, spojrzała na jego idealne ciało. Podgryzła wargę i dotknęła dłonią jego torsu, później brzucha. Docierając do podbrzusza, zaczęła powoli rozpinać pasek. Kiedy uporała się ze wszystkimi guzikami jego spodni, ściągnęła je, wraz z bokserkami, a na ciele poczuła gęsią skórkę. Sekundę później, leżała już na blacie stołu, całkowicie naga. Całował, ssał i lizał jej dół. Czuła jak gorąco wypełnia całe jej ciało. Jego język w niej był czymś nie do opisania. Zacisnęłam dłonie. Nagle poczuła w sobie jego palce, nad sobą jego twarz. spoglądał prosto w jej oczy, jednocześnie wkładając i wyjmując z niej palce.

Po niedługim czasie, zamiast jego długich palców poczuła w sobie jego ogromnego członka. nie panowała już nawet nad swoimi reakcjami, nad głośnością swoim jęków. Ruszał się tak szybko, że ledwo łapała oddech, wbijając w jego plecy paznokcie. Nagle poczuła jak jego dłonie zaciskają się wokół jej gardła. Spojrzała proso w jego brązowe tęczówki, a on uśmiechnął się jedynie cwaniacko i wszedł w nią z taką siłą, że krzyknęła na cały dom. Usłyszała śmiech. Wciąż oplatając dłońmi jej szyję, poruszał się coraz szybciej. Odchylił głowę i pozwolił sobie na całkowite wczucie. Krzyki dziewczyny i ledwo wypowiadane jego imię, nakręcały go coraz bardziej. Chwycił ją za biodra i podniósł szybkim ruchem, nie wychodząc jednocześnie z jej wnętrza.


Przyparł dziewczynę do ściany i układając jej dłonie nad głową, ponownie zaczął poruszać biodrami. Przygryzał ustami kawałki jej skóry, lizał i ssał jej sutki. Czuła, że powoli zaczyna odpływać. Tak bardzo uwielbiała jego agresywne zachowanie. jego szybkie, zdecydowane ruchy. Słyszała jak ciężko oddycha. Widziała odznaczające się mięśnie na jego rękach, kiedy dociskał jej nadgarstki do ściany. był tak głęboko, a mimo wszystko pragnęła więcej. Krzyknęła więc by wszedł głębiej, by poruszał się szybciej. Jego to najwyraźniej kręciło, bo posłusznie wykonał to o co go błagała. Bo jej tonu nie dałoby się inaczej opisać. 

Czuła jak powoli jej ciało drętwieje, jak odpływa, przestając kontaktować. Opadła z sił, obejmując rękami jego szyję. On jednak nie skończył. Widząc, że dziewczyna doszła, ułożył ją na podłodze, musnął ustami jej czoło i kontynuował. Widziała, jak i on powoli odpływa. Z każdą minutą, z któą zbliżał się do końca, stawał się coraz bardziej agresywniejszy. Coraz mniej nad sobą panował, co ją cholernie kręciło. Oplotła rękoma jego talię i wiedząc, że to lubi, zaczęła drapać jego plecy. Wbijała paznokcie aż do krwi, a on odchylał jedynie głowę i przyśpieszał ruchy. 

W końcu opadł bezwiednie na jej mokre od potu ciało, wtulając twarz w jej piersi. Leżeli bez słowa, na podłodze, na środku kuchni. On powoli uspokajał oddech, a ona delikatnie głaskała jego roztrzepaną fryzurę. Muskał palcami jej ciało, podziwiając je i raz po raz dawał jej buziaka. 

Seks był jedyną rzeczą, która tak naprawdę potrafiła pogodzić tych dwojga. Zawsze potem zachowywali się w stosunku do siebie bardzo czule. Niestety nigdy nie trwało to długo. Przecież i tak zaraz znowu o coś się pożrą. Warto jednak dla tak pięknych chwil przetrzymywać wszystkie inne, beznadziejne sytuacje. Bo oni naprawdę bardzo mocno się kochali, wiedząc jednocześnie w jak bardzo toksycznym są związku. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

przepraszam za tyle przekleństw. Inaczej sobie tego nie wyobrażałam :D Mam nadzieję, że mi się udało. wiem, że dużo agresji. chociaż uważam, że nie jest jeszcze aż tak źle. ;) 
buziaki! 

niedziela, 16 marca 2014

4. Zayn. (część 2)

Ponieważ to Zayn, dedykuję to po raz kolejny Adzie ;) Kocham!


Siedzieliśmy na huśtawce, w pobliskim parku.  To znaczy Zayn jakiś cudem się w nią wcisnął, a mnie wziął na kolana. trwaliśmy w ciszy. Bawiłam się jego długimi palcami, a on moimi włosami.

- musisz koniecznie poznać moich przyjaciół– wypalił nagle
- po co? – rzuciłam, interesując się jego nowym tatuażem na ręce.
- bo są częścią mojego zycia, do którego należysz.  Sami chcieliby cię poznać – uśmiechnął się, widząc moje zainteresowanie
- no dobrze. Jeśli tak stawiasz sprawę. Ale.. co jeśli mnie nie polubią? – spojrzałam w jego czekoladowe  tęczówki
- nie chce ci za bardzo słodzić, ale nie sądzę by znalazł się na świecie ktoś to by cię nie polubił – pokazał język
- głupi – zaśmiałam się widząc jego minę
- to chodźmy! – wstał gwałtownie, przerzucając sobie mnie przez ramię
- żartujesz? Teraz? Przestań! Musze się przygotować!
- do czego? – zdziwił się, jednak nie zamierzał mnie puścić
- no wiesz.. a może to przystojniacy? Muszę się przebrać – zaśmiałam się.
- na pewno nie lepsi ode mnie! – zaczął mnie łaskotać. Nie ukrywam, że to był mój słaby punkt. Zaczęłam się bronić i tym sposobem znaleźliśmy się na trawie. Zayn jak zwykle nie odpuszczał. Uwielbiał mnie torturować, dopóki nie popłakałam się ze śmiechu.

 - Malik! Przestań! – ledwo łapałam oddech, wciąż się broniąc – bo zrobie ci krzywdę!
- nie odważysz się! – posłał mi cwaniacki uśmiech. W następnej chwili zbliżyłam twarz do jego i zaczęłam lizać jego ciepłe policzki

- i to ma być niby krzywda? – zaśmiał się
- no.. ale kiedyś się przed tym broniłeś! – rzuciłam zawiedziona
- zauważ, że jednak trochę się zmieniłem – wyszczerzył się i puszczając mnie, zasiadł po turecku na trawie
- no tak.. dla mnie zawsze będziesz małym Zajnim. – uśmiechnęłam się
- no to jak, idziemy? – zmienił temat. No tak, to była jego specjalność. Zawsze w połowie rozmowy zmieniał nagle temat, czasem mnie to strasznie irytowało.
- dobra, ale muszę się przebrać. Przez ciebie jestem cała zielona – pokazałam mu język i wstałam, otrzepując się. – przyjdź po mnie za 10 minut .


Stałam przed szafą co najmniej pięć minut i nie mogłam zdecydować co włożyć.  Nigdy nie miałam jakichś szczególnych problemów z podjęciem decyzji ,szczególnie w takiej kwestii. Ale to było coś innego. Miałam poznać jego nowych przyjaciół. Chciałam się dobrze zaprezentować. Ale nie chciałam wyjść na jakąś pustą laskę zapatrzoną w wygląd. W końcu wybrałam zwykłe szorty, koszulkę i moje ulubione, czarne trampki. Dokładnie dziesięć minut po naszym rozstaniu Zayn zadzwonił do drzwi.

- pośpiesz się mała, nie będę czekał wieczność!
- już idę. – rzuciłam, chwytając za telefon i zbiegając na dół.

Parę minut później wsiadaliśmy do samochodu.

- ty masz prawo jazdy? – zdziwiłam się, widząc jak mulat odpala silnik
- już od dawna! Mam nadzieję, że lubisz szybką jazdę – wyszczerzył się
- no tak, tak.. – rzekłam cicho i szybko zapięłam pasy. Mój braciszek zrobił się taki dorosły. spojrzałam na niego z uśmiechem.

Przez całą drogę bałam się, że zejdę na zawał. Może i dobrze prowadził, ale  nigdy w życiu nie jechałam tak szybko. Zatrzymaliśmy się przed dużym, nowoczesnym domem.

- gdzie jesteśmy? – spytałam wychodząc z samochodu i rozglądając się.
- pod naszym domem
- mieszkacie razem?
- noo
- WSZYSCY razem? – spojrzałam na chłopaka, robiąc duże oczy
- no tak, a co w tym dziwnego?
- nic. Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja – pokazałam mu język, a sekundę później gorzko tego pożałowałam. Przerzucił sobie mnie przez ramię i łaskocząc podążył do domu.

- zostaw mnie! Jesteś okrutny! – krzyczałam, starając się uwolnić. Postawił mnie dopiero kiedy weszliśmy do wielkiego salonu połączonego z kuchnią.
- chłopaki! – wrzasnął, a ja spojrzałam na niego z politowaniem, poprawiając szybko koszulkę.
Nie minęła minuta, kiedy w pokoju pojawiła się czwórka młodych i uśmiechniętych mężczyzn.
- patrzcie kogo przywiozłem! – zaczął mulat
- hej – pomachałam im nieśmiało
- Liam, miło poznać słynną [T.I] – zaśmiał się krótko ostrzyżony brunet, podając mi rękę.
- no, no. Stary! Jest jeszcze ładniejsza niż opisywałeś! – usłyszałam, a po chwili w moją stronę wyciągał rękę uśmiechnięty od ucha do ucha loczek, o zielonych oczach – Harry, miło mi!
- mnie również. – uścisnęłam jego dłoń, rumieniąc się. kolejny był zdaję się Louis. Również bardzo sympatyczny i na pierwszy rzut oka trochę nienormalny. Oczywiście w pozytywnym sensie. Ostatni ukazał się blondyn o niesamowicie wyrazistych, niebieskich oczach.

Wszyscy okazali się mega pozytywnymi ludźmi. Wyszliśmy na taras i rozkładając się na leżakach zaczęliśmy gadać. Zdziwiło mnie, że oni wiedzieli o mnie tak dużo. Za każdym razem spoglądałam na wciąż uśmiechniętego Zayn’a, a on udawał, że na mnie nie patrzy.


~*~

Zadzwonił do mnie z samego rana, by powiadomić mnie, że dzisiejszy wieczór mam zajęty i nie mam prawa nic planować. Zgodziłam się, bo jaki miałam wybór? Założę się, że  nawet jakbym się nie zgodziła, przyjechałby i uskutecznił porwanie. Był zbyt stanowczy, uparty i zawsze musiał postawić na swoim.

Byłam strasznie ciekawa co znowu wymyślił. Niestety, przez telefon nie udało mi się nic z niego wyciągnąć. Czasem strasznie wkurza mnie ta jego tajemniczość.
Nadszedł wieczór i wyjątkowo punktualnie rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Słysząc go wybiegłam z pokoju.

- ja otworzę! – krzyknęłam na cały dom i zbiegłam po schodach. Kiedy otworzyłam, moje oczy powiększyły się do wielkości monet. Przygryzłam dolną wargę, widząc genialnie wyglądającego Zayn’a. Biała, idealnie dopasowana koszula, niezawiązana muszka, z którą wyglądał naprawdę seksownie i czarne rurki. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

- witam panią – jego niski głos wyrwał mnie z letargu. Ucałował mnie w policzek i wyszczerzył się.
- no hej. Coś się tak wystroił?
- taką miałem zachciankę – zaśmiał się – gotowa?

W innej sytuacji odpowiedziałabym, że  i owszem, ale widząc tak ubranego mulata, zrobiło mi się głupio, że jestem w zwykłych szortach i koszulce.

- chwilka, może ja się przebiorę… - rzuciłam, odwracając się
- nie trzeba, wyglądasz super. – uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę. – to w drogę! – krzyknął z radością i wyciągnął mnie z domu.

Kiedy stanęliśmy na moim podjeździe, wyjął z kieszeni apaszkę, zapewne swojej mamy i zbliżył się do mnie.

- chyba sobie kpisz? – spojrzałam na niego, unosząc brew.
- przykro mi, ale inaczej się nie da. – rzucił poważnym tonem i zbliżył się.
- nie ma mowy! – powstrzymałam jego rękę
- nie rzucaj się, bo będę musiał posunąć się do drastycznych środków. – stwierdził, przewracając oczami. Wiedziałam co to oznacza – tortury. Z dwojga złego już wolę opaskę na oczach. Chwilę potem już mi ją zawiązywał.

- ufasz mi? – usłyszałam jego szept. Był tak blisko, że mogłam zaciągać się zapachem jego perfum.
- ufam, ale trochę się jednak boję. – zaśmiałam się. Mimo, że go nie widziałam, byłam pewna, że stoi wyszczerzony. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Przez chwilę dziwnie się z tym poczułam. Przez wszystkie lata naszej przyjaźni, nigdy nie zrobił takiego gestu. Jednak to było bardzo przyjemne, więc wzruszyłam ramionami i nie mając innego wyboru, podążyłam za nim.


Nie wiem ile i jak daleko szliśmy, dla mnie to było jak wieczność. W jednym momencie czułam powiew letniego wiatru, chwilę potem zapach farby. To ostatnie nieco mnie zdziwiło.

- Zayn?
- no? – rzucił niecierpliwie
- zaczynam się ciebie bać. Co to za zapach?
- wszystko w swoim czasie!

Pokręciłam głową i westchnęłam. Parę sekund później w końcu się zatrzymaliśmy.

- okej, zdejmuj buty. – rzucił
- co? – zdziwiłam się
- zdejmuj! – krzyknął, a chwilę potem się zaśmiał.
- ciekawe jak mam to zrobić na ślepo, idioto – udałam poważną. Usłyszałam westchnięcie, a chwilę potem mulat przerzucał mnie sobie przez ramię. Zdjął mi trampki i oczywiście nie obyło się bez połaskotania moich stóp.

- Malik! – krzyknęła, a w odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech. Kiedy postawił mnie w końcu na ziemi, poczułam pod stopami trawę. – gdzie my jesteśmy?
- ale z ciebie męczy dupa. Zaraz się dowiesz. – pociągnął mnie za rękę.

W końcu nadeszła ta chwila. Podszedł do mnie od tyłu i powoli rozwiązał apaszkę. Z początku moje, oczy, które przyzwyczaiły się już do ciemności nie mogły dostrzec niczego konkretnego. Jednak kiedy ten stan w końcu przeszedł, a ja dostrzegłam gdzie jesteśmy, moje serce stanęło.
Staliśmy w jego starym ogrodzie. Po jednej stronie drewnianego płotu ustawiona była nasza huśtawka. Na środku rozłożony był koc, na którym stał kosz ze smakołykami. Obok szampan i dwa kieliszki. Ponieważ było już ciemno, wszędzie porozstawiane były świeczki. Zasłoniłam usta z wrażenia.

- Zayn to jest przepiękne.. – szepnęłam i odwróciłam się. mulat stał wyszczerzony i dumny z siebie. – z jakiej to okazji?  - nic nie odpowiedział. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę huśtawki. Wskazał palcem bym na niej usiadła i poprosił, bym jeszcze na chwilę zamknęła oczy. Kiedy je otworzyłam, nie wiedziałam co robić, gdzie je podziać. Zayn klęczał przede mną z wielkim bukietem białych stokrotek – moich ulubionych kwiatów.

- co ty.. – nie pozwolił mi dokończyć, układając palec na moich ustach.
- [T.I], już dawno chciałem ci to powiedzieć. – kiedy zaczął, wstrzymałam oddech. – od zawsze byłaś ze mną i cholernie żałuję, że tak się zachowałem. Że tak zniknąłem. Jednak to rozstanie mogę uznać za pozytywne i owocne. Wiesz dlaczego? – pokiwałam powoli głową – bo uświadomiłem sobie, że tutaj, czeka na mnie najpiękniejsza i najcudowniejsza dziewczyna. Uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. [T.I] kocham cię. Kocham cię całym sercem i nigdy nie przestanę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a jednocześnie miłością mojego życia. Wiem, że nie potrafiłbym istnieć bez ciebie. Nie potrafiłbym samodzielnie oddychać. Kocham cię, po prostu.. kocham nad życie.

Kiedy wypowiadał ostatnie słowa, czułam jak po moich rozgrzanych policzkach spływają łzy. Przypomniałam sobie podobną scenę, która miała miejsce dokładnie czternaście lat temu. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. DOKŁADNIE czternaście lat temu. Pamiętał.. to wtedy właśnie oświadczył mi się, wręczając mi lizaka.

Wstałam powoli z huśtawki. On również się podniósł. Spojrzałam w jego ogromne, śliczne, czekoladowe oczy. Czując jak kolejne łzy spływają z moich tęczówek, rzuciłam się na niego, uwieszając się na jego szyi. Objął mnie i przysunął jak najbliżej siebie. wtuliłam nos w jego tors i odetchnęłam.

- czy to znaczy..
- tak Zayni, ja ciebie też kocham. – wyszeptałam. Podniósł moją twarz i odłożywszy bukiet, chwycił ją w obydwie dłonie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nie trwało to długo, bo mulat wbił się w moje usta. Całowaliśmy się z takim utęsknieniem, taką czułością, której nigdy w życiu bym się nie spodziewała. Zacisnęłam ręce wokół jego szyi, a on podniósł mnie szybkim ruchem. Oplotłam nogi wokół jego bioder, przytulając się mocniej do jego ciepłego ciała. 

- moje ty szczęście.. – wyszeptał, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

no i druga - ostatnia część. mam nadzieję, że się podobało ;) to zdjęcie na początku - jakoś tak bardzo je lubię. :D
buziaki! 

sobota, 15 marca 2014

3. Louis.










Nie powinnam narzekać na swoje życie. Nie powinnam narzekać na swojego mężczyznę. Do tej pory dostawałam wszystko czego zapragnęłam. Nie byłam jednak rozpieszczona. Całe szczęście, którym obdarowywał mnie los, brałam garściami, ciesząc się z najmniejszych rzeczy.

W tym całym pędzie, w tym niesprawiedliwym świecie, odnalazłam miłość życia. Od samego początku był dla mnie wszystkim. Zakochałam się w jego szaleństwie, w jego głupocie i niedojrzałości. W jego oczach i jego ciele. Jednak najbardziej pokochałam jego piękną duszę. Jego serce, którym dzielił się ze mną co dzień. nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie. wszystko robiliśmy razem i nie przeszkadzało nam swoje wieczne towarzystwo. Niestety, pewnego dnia dowiedziałam się czegoś, czego nie powinnam. Cholernie tego żałuję, bo wolałabym żyć w słodkiej nieświadomości.


~*~

Weszłam do wanny i wcześniej zatykając ją, odkręciłam wodę. Nie rozebrałam się. miałam to gdzieś. Odpaliłam papierosa i zaciągając się, wpatrywałam się w białe kafelki ściany. Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł się tak zachować? Jak mógł okłamywać mnie przez cały ten czas? To jego kłamstwa bolały najbardziej. Nie zdrada, nie narkotyki.

Może i zachowałam się jak totalna egoistka, ale w tamtym momencie nie widziałam innego rozwiązania. Wody przybywało, a ja zsuwałam się coraz niżej, zanurzając się powoli. Kiedy moja głowa znalazła się tuż pod wodą, usłyszałam pukanie. Jak dobrze, że zamknęłam drzwi na klucz. Po krótkim czasie, pukanie zamieniło się w walenie.

- [T.I]! wiem, że tam jesteś! otwórz do cholery! – jego głos był taki kojący. Nawet kiedy krzyczał. Zanurzyłam się głębiej. Walenie w drzwi nie ustępowało.

- co ty tam robisz! Otwórz! [T.I], proszę.. – ostatnie słowo wypowiedział z takim spokojem, taką łagodnością. Wtedy właśnie postanowiłam to zrobić. Powoli traciłam powietrze, a w ręku wciąż trzymałam żarzącego się papierosa. Zamknęłam oczy i oddałam się wodzie. Ten sposób umierania był cholernie powolny, jednak mnie to nie przeszkadzało. Tego właśnie potrzebowałam.

Nagle usłyszałam szum, a chwilę potem odzyskałam powietrze w płucach. Louis wyjął mnie z wanny i ułożył na podłodze, podtrzymując. Odetchnęłam, zaciągając się powietrzem i wypluwając wodę.

- [T.I].. – zaczął, odgarniając moje mokre włosy z twarzy
- czemu to zrobiłeś? – wydukałam cicho – czemu nie pozwoliłeś mi umrzeć?
- przestań gadać głupoty. – wyszeptał, przytulając mnie do swojego gorącego ciała i głaszcząc po głowie.
- nie Louis. Zostaw mnie.- rzuciłam, starając się wyrwać z jego objęcia. – zostaw mnie do cholery! – krzyknęłam, kiedy nie posłuchał mojej prośby. Spojrzał na mnie zdziwiony, a jego niebieskie, piękne oczy przeszyły mnie na wskroś.
- Kocham cię.. – rzucił, zbliżając dłoń do mojej twarzy.
- nie kłam. Proszę cię, nie kłam. Nie mam już siły.. – odtrąciłam jego rękę i odwróciłam twarz.
- [T.I], przepraszam. Nigdy nie chciałem cię zranić..
- trzeba było o tym pomyśleć jak pieprzyłeś tamte laski. – rzuciłam i podpierając się rękoma o podłogę, starałam się wstać. Niestety na marne, nie miałam na tyle siły, by samodzielnie się podnieść.

- nie wiem co we mnie wstąpiło, jesteś dla mnie najważniejsza. Uwierz mi, proszę.. – mówił, przytrzymując mnie i ukłądajac sobie na kolanach.
- nie kłam! Już nigdy ci nie uwierzę! Nigdy! Zostaw nas Louis. – spojrzałam na jego piękną twarz. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, jak moje wargi zaciskają się ze złości a jednocześnie bezsilności.

- Nas? – dotknął mojej twarzy i wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.
- tak, nas. Przez ciebie noszę w sobie cholernego bachora. Nie chcę go, nie chcę ciebie! – krzyknęłam, czując w sobie coraz większą wściekłość.
- [T.I].. – uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął mnie do siebie.
- czy ty nie rozumiesz co mówię?! – wyrwałam się z jego uścisku.
- rozumiem. Ale nie zostawię cię. Już nigdy więcej. Nie zostawię was. – rzekł, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. poczułam jego tors, ciepło jego ciała, przebijające się przez jego koszulkę. Poczułam jego zapierający dech w piersiach zapach. Nie wytrzymałam. Objęłam jego szyję dłońmi, a on jednym ruchem wziął mnie na ręce i wstał. – kocham cię i już nigdy więcej cię nie zranię. – wyszeptał mi do ucha. Zwinnym ruchem  obwiązał mnie ręcznikiem i całując w czoło, zaniósł do pokoju. Tam położył mnie na łóżku i nakrył kołdrą. Ułożył się obok i przeszył mnie swoimi błękitnymi tęczówkami.

- obiecaj mi, że już nigdy nie zrobisz czegoś tak głupiego. – szepnął, patrząc znacząco na drzwi od łazienki i dotykając mojego brzucha. – nie chcę was stracić. Nigdy bym tego nie przeżył. - dotknął moich policzków swoimi ciepłymi dłońmi. Przeczesując moje mokre włosy, ułożył delikatnie wargi na moich ustach, jakby czekając na pozwolenie. Zaczął całować mnie powoli, uznając za zgodę, to, że wplotłam palce w jego misternie ułożoną fryzurę. Całował mnie tak pięknie, tak czule i tak powoli jak jeszcze nigdy. Był moich światem, moim życiem. Moim oddechem. Znów był.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ten imagin to kompletny spontan, więc musicie mi wybaczyć jeśli nie jest za dobry.
Ten Louis to taki za romantyczny mi wychodzi xd muszę się poprawić. 
Szablon by S1K