środa, 29 października 2014

21. Larry. (część 2 - the end.)



Kolejny wieczór pełen emocji i zabawy zbliżał się wielkimi krokami. Przygotowania trwały już od samego rana. Wszyscy niesamowicie podekscytowani pierwszym od kilku miesięcy koncertem w Londynie, rozmawiali wciąż tylko o nim. Jedynie Harry i Louis tego dnia byli wyjątkowo małomówni. Chłopcy dobrze wiedzieli co Ich przyjaciele szykują na wieczór. Starali się ich wspierać i dodawać otuchy. Najmłodszy siedział bezszelestnie w garderobie, przyglądając si ę swojemu odbiciu. Wciąż walczył z najgorszymi myślami. Wciąż dopadały go złe myśli. Uniósł głowę w górę, spotykając w odbiciu spojrzenie swojego ukochanego. Spojrzenie pełne miłości, czułości i zrozumienia. Louis podszedł bliżej i ułożył dłonie na ramionach lokowatego. Uśmiechnął się słodko, starając się dodać chłopakowi choć odrobinę otuchy.
- Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. - Rzucił cicho, wtulając twarz w niesforne, kasztanowe loki młodszego.
- A co jeśli..
- Harry. - Przerwał ukochanemu, odwracając go w swoją stronę i kucając na przeciwko. - Obiecuję. Cokolwiek by się nie działo.. Nic nigdy nas nie rozdzieli. - Wyszeptał, patrząc w szmaragdowe oczy swojego chłopaka.
- Jesteś moim światem. - Harry ścisnął dłonie Lou, powstrzymując łzy napływające mu do oczu.
Kilka godzin później cała piątka stanęła na podestach, które miały wynieść Ich na scenę. Louis westchnął głęboko i spojrzał na ukochanego, który zrobił dokładnie to samo. W tym samym czasie wyciągnęli ręce, łapiąc się za nie i ściskając delikatnie.
"Będzie dobrze." Lou wyszeptał bezgłośnie, uśmiechając się słodko.
Kilka sekund. Wrzaski, krzyki i piski. Ciemność, by chwilę później ujrzeć tysięczny, skandujący tłum. Pierwsze takty początkowej piosenki i kolejny, zwyczajny koncert.
W końcu nadszedł moment, którego oboje się tak bardzo bali. Cała piątka usiadła na schodach, by wykonać kolejną piosenkę. Po trzech minutach utworu, Liam podniósł się z miejsca i wyszedł na sam środek sceny.
- Kochani. Teraz chcielibyśmy przekazać wam bardzo ważną wiadomość. - Odwrócił się dyskretnie w stronę przyjaciół, dając niemy znak. Louis podniósł się gwałtownie, Harry nieśmiało. Odetchnęli głęboko, stając tuż za przyjacielem.
- Mamy nadzieję, że nas zrozumiecie. - Zaczął cicho Lou. - Bardzo długo trzymaliśmy to w sobie. Doszliśmy jednak do wniosku, że powinniśmy być wobec Was i siebie samych szczerzy.
- Piosenka, którą pragniemy Wam zaśpiewać jest napisana wprost z naszych serc. - Harry spojrzał na ukochanego. Chwilę później rozległy się pierwsze nuty całkiem nowej piosenki. Liam zszedł ze sceny, zostawiając przyjaciół na jej środku.
Odetchnęli i podnieśli spojrzenia w tym samym momencie. Śpiewali. W końcu mogli bez żadnego ukrywania się, bez zbędnych ucieczek i udawania, pokazać światu co tak naprawdę czują. W ciągu zaledwie trzech minut wyśpiewali to co ukrywali, to co myśleli i czego bali się przez całe cztery lata. Patrzyli sobie w oczy, muskając nieśmiało swoje dłonie. Widzieli w swoich oczach strach. Ale również miłość. Uczucie, które było w tamtym momencie najważniejsze. Bo byli pewni, że inni nie zrozumieją.

They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about us.

Nagle zapanowała cisza. Odetchnęli z ulgą i odwrócili się w stronę kilkutysięcznej widowni. Teraz śmiało trzymali się za ręce, w drugiej ściskając mikrofony. Żadnego krzyku. Żadnych pisków. Żadnych oklasków. Obydwoje zamarli. Zamarli w przerażeniu. Louis podniósł mikrofon do ust. I wtedy tłum otrzeźwiał.

PEDAŁY! JESTEŚCIE BEZNADZIEJNI! NIENAWIDZIMY WAS! ZAWIODŁYŚMY SIĘ NA WAS!

Z każdym kolejnym słowem czuli, jak ogromny nóż przeszywa Ich serca. Przecież tak bardzo kochali fanów. Chcieli być z nimi szczerzy. Nie chcieli Ich oszukiwać. Rozległy się odgłosy głośnego buczenia i gwizdów. W ciągu kilku minut stadion, na którym grali opustoszał niemalże całkowicie. 

PEDAŁY! JESTEŚCIE BEZNADZIEJNI! NIENAWIDZIMY WAS! ZAWIODŁYŚMY SIĘ NA WAS!
Te słowa wciąż huczały w Ich uszach. Opadli na scenę, chowając twarze w dłoniach. Cały sen skończył się wraz z wyznaniem prawdy. Ale przecież miłość jest jedna. Jest najważniejsza. Każda tak samo mocno.



Czy to naprawdę musiałoby się tak skończyć? Czy jeżeli ta miłość okazałaby się najszczerszą prawdą, zachowałybyśmy się w taki sposób? Jeśli naprawdę kochamy i uwielbiamy, uszanujmy Ich miłość. Bo każda jest tak samo ważna. I tak samo piękna. Szczególnie, jeśli obydwie osoby są tak niesamowicie ze sobą szczęśliwe.



czwartek, 25 września 2014

20. Larry. (część 1)




"You're the only thing in this world I would die without."


Poznali się cztery lata wcześniej. Ich pierwsze spotkanie nie różniło się od wielu wcześniejszych, ani późniejszych. Jedynie miejsce może wydawać się niektórym zabawne. Po raz pierwszy wpadli na siebie w toalecie, tuż przed występami w popularnym programie telewizyjnym. Nic nie znaczące spojrzenia, uśmiechy zmieniły się diametralnie w coś wyjątkowego po uściśnięciu dłoni. Obydwoje poczuli dokładnie to samo, nieznane wcześniej uczucie. Żaden nie wiedział, że to co poczuli właśnie w tamtym momencie, zmieni całkowicie Ich życie. Nie zastanawiali się jakie będą konsekwencje, nie myśleli o trudach ani przeszkodach. Bo świat jest okrutny. Ludzie są okrutni. Przecież miłość jest jedna. Każda, tak samo piękna. Każda tak samo ważna. 
Mijały dni, mijały miesiące, mijały lata. Ich miłość rozkwitała w cieniu popularności. Fałszywe randki, nic nie znaczące, odgórnie narzucone kobiety. Z tym wszystkim musieli się mierzyć. Jednak nie rezygnowali. Nie chcieli. Mieli siebie. Tylko bliskość i świadomość bycia kochanym przez drugiego dawała im siłę. Wiedzieli, że mogą polegać na swoich przyjaciołach z zespołu. Wiedzieli również, że znaczna część ich fanów jest za ich związkiem. Wiedzieli, choć nigdy nie ogłosili niczego oficjalnie. Czasem bardzo trudno jest ukryć prawdziwe, rozbuchane uczucie. Przecież są tylko ludźmi. Czasem zdarzają się chwile zapomnienia.
Mogli być sobą jedynie w zaciszu domowym, w pokojach hotelowych, w których zatrzymywali się podczas tras koncertowych. Zawsze czujni, starali się zachowywać pozory. Jednak gdy znajdowali się sami, w końcu mogli dać upust swoim uczuciom. Tak wielkim, tak prawdziwym i tak wyczekanym.
Moment, chwila, zamknięte drzwi, cisza, bliskość, zmieszane zapachy dwóch ciał. Pocałunki, dotyki, spojrzenia i w końcu wszystko było tak jak powinno. Bez udawania. Zaparowane szyby, usta błądzące po całym ciele, zapach potu zmieszany z zapachem perfum. Westchnięcia, jęki i wyznania, które rozumieli tylko Oni.  Noce pełne miłości, czułości. Tak jak zawsze być powinno. Nikt nie mógł im tego odebrać. Mieli tylko siebie.
Jednak jak długo człowiek może wytrzymać żyjąc w kłamstwie? Jak długo można bronić się przed miłością? Jak okłamywać ludzi, którzy uwielbiają? Ludzi, którzy ufają i wierzą w sukces. Są dumni z każdego kolejnego?
Przez niewiedzę całego świata, Ich miłość rosła w siłę. Umacniała się z każdym kolejnym dniem. Bali się, ale byli razem. Wiedzieli co świat może powiedzieć o Ich miłości. Dobrze wiedzieli, że wszyscy mogą się od nich odwrócić. Mimo wszystko postanowili zaryzykować. Oboje chcieli, by świat wiedział jak bardzo są szczęśliwi. 

- Louis.. Ja już tak dłużej nie potrafię. - Wyszeptał cicho, chowając twarz w dłoniach. 
- O czym ty mówisz? - Chłopak podszedł do lokowatego, dotykając dłonią jego pleców. 
- Ile lat można to ukrywać? Ile jeszcze razy będę musiał umawiać się z kobietami, których wcale nie chcę? - Jego głos z każdym słowem stawał się coraz bardziej łamiący. 
- Kochanie, musimy to wytrzymać. Kiedyś jeszcze przyjdzie na to czas. Ludzie zrozumieją...
- Nie! - Wykrzyknął Harry. - Im dłużej będziemy to odkładać, tym gorzej ludzie zareagują. Poza tym.. - Złapał twarz ukochanego w dłonie. - Nie obchodzą mnie ludzie. Obchodzisz mnie tylko ty. Ja już jestem gotowy. - Wyszeptał, przeszywając chłopaka szmaragdowymi oczami. 
- Skoro tak mówisz. - Louis uśmiechnął się słodko, podchodząc bliżej. - Jutro cały świat dowie się jak bardzo cię kocham Hazza. 
- Żadnych więcej tajemnic. - Rzucił cicho lokowaty.
- Żadnych kłamstw. - Dodał niebieskooki.

"But I wanna tell them
 I wanna tell the world
That you’re mine boy."

poniedziałek, 9 czerwca 2014

19. Larry.




"W swoim życiu bardzo często musimy wybierać. Prawdą będzie, jeśli stwierdzę, że całe nasze życie polega praktycznie tylko i wyłącznie na wyborach. Do pewnego momentu nie miałem z nimi kompletnie żadnych problemów. Zawsze stąpałem twardo po ziemi, wiedziałem czego chcę i co dokładnie czuje. Od zawsze również byłem człowiekiem, do którego przyjaciele zwracali się z prośbą o radę. Kiedyś miałem wszystko. Kochającą rodzinę, wspierających przyjaciół i niesamowitą dziewczynę. Kiedyś. Wszystko zmieniło się, kiedy na mojej drodze stanął On. Wysoki, szczupły, niesamowicie zbudowany chłopak o kasztanowych włosach i szmaragdowych oczach. Do tamtej chwili uważałem siebie za całkowicie heteroseksualnego chłopaka. Pociągały mnie dziewczyny, ich niesamowite ciała. Długie włosy, delikatne rysy twarzy. To w jaki sposób się poruszały, w jaki sposób mówiły i odgarniały włosy. To wszystko było naprawdę niezwykłe. Kiedy jednak On stanął na mojej drodze, cały mój świat przewrócił się do góry nogami. 

Spotkałem go w swojej ulubionej kawiarni. Obydwoje czekaliśmy na zamówioną kawę. Jak się później okazało, dokładnie taką samą. Nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi na innych chłopaków. Wtedy jednak coś podkusiło mnie, by przyjrzeć się nieznajomemu. Miał niesamowity profil, piękne loki i pachniał pomarańczą. Od tamtej pory moim ulubionym zapachem jest jedynie zapach pomarańczy. Po paru minutach oczekiwania, kelner w końcu ustawił na blacie jedną z zamówionych kaw. Obydwoje wyciągnęliśmy ręce w tym samym momencie. Nasze dłonie spotkały się na kubku. Uniosłem wzrok, kiedy On odwrócił się w moją stronę. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć. Nie potrafiłem. Zapatrzyłem się w jego pełne usta, niesamowicie zielone oczy i dziecięcą twarz. Uśmiechał się do mnie, ukazując dołeczki. Widziałem, że porusza ustami, jednak nie słyszałem słów. Ocknąłem się dopiero, kiedy tajemniczy chłopak wskazał na coś obok mojej ręki. Zamrugałem kilkakrotnie i zwróciłem wzrok na miejsce ukazywane przez chłopaka. Na blacie stały dwa kubki, a my wciąż trzymaliśmy dłonie na jednym. Ruszyłem ręką, tym samym muskając delikatnie jego dłoń. Była niesamowicie gładka i ciepła. Przełknąłem ślinę i przywołując się do porządku, zabrałem rękę. Chwyciłem za drugi kubek i posłałem chłopakowi szybki uśmiech. Wyszeptałem krótkie "przepraszam" i niemal wybiegłem z kawiarni. Chciałem znaleźć się jak najdalej tego miejsca. To co działo się w mojej głowie i moim brzuchu, cholernie mnie przerażało. 

Podążałem szybkim krokiem ulicami miasta, patrząc przed siebie, a w ręku wciąż kurczowo trzymając kubek z gorącym napojem. Przez to całe zamieszanie w mojej głowie, zapomniałem całkowicie o kawie. Docierając do centrum miasta, znalazłem wolną ławkę. Zasiadłem na niej i odetchnąłem. Kiedy to zrobiłem, w końcu zanurzyłem usta w gorącej cieczy, która automatycznie rozgrzała moje ciało. Oparłem się o drewniane, chłodne deski i mrużąc oczy, odchyliłem głowę do tyłu. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale w moich myślach wciąż widziałem dziecięcą, uśmiechniętą twarz tajemniczego chłopaka, jego błyszczące oczy i dołeczki. W pewnym momencie poczułem jak ktoś siada obok mnie. Nie otworzyłem oczu, bo wcale nie byłem ciekawy, kto się do mnie dosiada. Wciąż pozostawałem w swoim świecie, rozmyślając o Nim. Mimo, że trochę przerażało mnie to wszystko, wcale nie miałem ochoty wyrzucić z głowy jego obrazu. W sercu czułem, że jest to niezwykły chłopak. Wtedy nie wiedziałem jeszcze jak bardzo. Powoli uchyliłem powieki i spojrzałem w bok. Moje serce gwałtownie stanęło i oblała mnie fala gorąca. Tuż obok mnie siedział On. Wpatrzony w przestrzeń przed sobą i popijający kawę. Wyprostowałem się i odchrząknąłem. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chciałem coś powiedzieć, ale ponownie zapomniałem jak to się robi. Tajemniczy chłopak nie odrywał ode mnie wzroku, a ja czułem jak moje policzki robią się coraz bardziej różowe. Chciałem spuścić wzrok, żeby chociaż trochę opanować piekące policzki. Niestety, jego oczy były w jakiś sposób hipnotyzujące. Po prostu nie potrafiłem przestać w nie patrzeć. Zauważyłem jak powoli otwiera usta. I to była pora na ocknięcie się. 
- Świetna ta kawa. To moja ulubiona kawiarnia. - Usłyszałem jego niski, lekko zachrypnięty głos. Chwilę potem zaśmiał się i odwrócił wzrok. Wpatrywałem się w niego jak idiota, nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że tych kilka słów będzie początkiem czegoś pięknego, absorbującego cały mój świat, a jednocześnie czegoś kompletnie destrukcyjnego i zakazanego. Bo z całkowitą pewnością nasza relacja taka była. 

Po tamtym dniu zaczęliśmy się spotykać. Od samego początku żaden z nas nie określił dokładnie jak można nazwać to co było między nami. Nie wiem czy oboje się tego baliśmy, czy po prostu nie chcieliśmy nazywać tego po imieniu. Bo tak jak było, było idealnie. On był inny od wszystkich, których do tej pory spotkałem. Niesamowicie inteligentny, zabawny, żyjący we własnym świecie. To właśnie było najbardziej intrygujące. Czasem potrafił wyłączyć się na dłuższą chwilę, a kiedy "wracał", zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Ani On, ani ja nie byliśmy gejami. Oboje mieliśmy dziewczyny. To jednak nie przeszkadzało nam w regularnych spotkaniach. Będąc z nim czułem, jakbym miał wszystko. Sam przed sobą bałem się do tego przyznać, jednak z każdym kolejnym dniem, stawał się dla mnie kimś niesamowicie ważnym. Bardzo powoli stawał się mój. A ja całkowicie oddawałem się Jemu. Żyłem w dwóch światach. W jednym byłem szczęśliwym chłopakiem z piękną dziewczyną i wspaniałymi znajomymi. Nikt nawet nie domyślał się co tak naprawdę krąży po mojej głowie. Drugi świat budowałem wspólnie z nim. Zachowywaliśmy się jakbyśmy znali się latami. Każde z nas było niesamowicie wpatrzonego w drugiego. Uwielbiałem przesiadywać z nim w jego mieszkaniu. Słuchać Backstreet Boys i popijać gorącą herbatę. Milcząc, lub nie przestając rozmawiać. Czasem nie potrafiliśmy przestać się wygłupiać. Czasem jednak wpatrywaliśmy się sobie w oczy bez żadnego słowa. Nigdy nie zapomnę, kiedy po raz pierwszy zasmakowałem jego pełnych, malinowych ust. Tak nieziemskich rzeczy nigdy się nie zapomina. Trzymał moją twarz w dłoniach, wpatrywał się w moje oczy, wywiercając mi dziurę w duszy. Na początku czułem się z tym głupio. Z czasem jednak, bardzo to polubiłem. Miałem wrażenie, że przeszywając mnie swoimi szmaragdowymi oczami, poznaje prawdziwego mnie. Odkąd pierwszy raz zajrzał w głąb mnie, wiedziałem, że będzie moim światem. Nigdy nie wypowiedzieliśmy tych dwóch słów, uważanych przez niektórych za najważniejsze. Nie potrzebowaliśmy tego. Na każdym kroku okazywaliśmy sobie wszystko co czujemy. Nigdy nie zapomnę kiedy po raz pierwszy ujrzałem jego piękne ciało w całej okazałości. W tamtym momencie zaparło mi dech w piersiach. Kiedy dotknął mnie po raz pierwszy, wiedziałem, że to uczucie jest moim ulubionym. Dotyk jego delikatnej skóry, zapach pomarańczy i jego niesforne loki, muskające moje drżące ciało. 

Musieliśmy ukrywać się przed całym światem. Przed znajomymi, swoimi dziewczynami, przed społeczeństwem. Baliśmy się. Baliśmy się, że ludzie nie zaakceptują naszego uczucia. Mimo, że było ono ogromne i rozbuchane. Sądziliśmy, że nikt nigdy nie zrozumie dlaczego właściwie jesteśmy ze sobą. Nikt nigdy nie zrozumie kim dla siebie jesteśmy, nikt nie zrozumie że to co robimy jest niesamowite. Mimo, że nigdy tego nie powiedziałem, kochałem Go. Kochałem ponad wszystko. Kochałem tak jak jeszcze nikogo. To dla Niego zostawiłem swoją dotychczasową dziewczynę. To dla Niego zrezygnowałem z przyjaźni, dla Niego odszedłem z domu. On był moim światem. Był wszystkim. Zamieszkaliśmy razem. Wciąż musieliśmy się ukrywać, jednak byliśmy w tym razem. A to było najważniejsze. Jednak czy musieliśmy to robić? Dopiero teraz, po tym jak Go straciłem, uświadomiłem sobie, że byliśmy głupi. I cholernie tego żałuję. Z każdym ,samotnym dniem coraz bardziej. Bo On odszedł. Zostawił mnie całkiem samego. Z moją miłością, z dręczącymi myślami i bólem w sercu. Odszedł, nie pozostawiając żądnej nadziei. Odszedł na zawsze. "

Jest jesień. Dokładnie rok temu mnie opuścił. Stoję nad marmurową płytą, z moich oczu wypływają pojedyncze łzy. W rękach kurczowo trzymam Jego ulubioną bandanę. Chłodny wiatr smaga moje czerwone policzki, osusza spuchnięte od ciągłego płaczu oczy. Kolorowe liście wirują w swym tańcu, a ja wciąż wpatruje się w imię i nazwisko wykute w czarnej, marmurowej płycie.

Harry Edward Styles.
ur. 1 lutego 1994 roku.
zm. 26 października 2013 roku.

poniedziałek, 26 maja 2014

18. Liam

taka współpraca z Tofi. Mam nadzieję, że się spodoba i, że nie przesadziłyśmy. :D 


Moim jedynym planem na dzisiaj było wyrwanie się w końcu z domu i pójście, gdzieś, gdzie mogłabym się dobrze bawić nie zważając na nic. Szykowanie się, zajęło mi dobre dwie godziny ale gdy spojrzałam w lustro uznałam, że było warto. Uśmiechnęłam się cwaniacko, gdy ujrzałam swoje odbicie. 'Do dzieła, mała' pomyślałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Zamknęłam je za sobą na klucz i szybkim krokiem przeszłam do taksówki, która już czekała na podjeździe. Zajęłam tylne siedzenie i podałam mężczyźnie adres, jednego z moich ulubionych klubów. Nie spodziewałam się, spotkać tam dzisiaj nikogo znajomego, co oznaczało, że będę mogła w pełni zaszaleć. Zanim dojechaliśmy na miejsce, już dało się usłyszeć muzykę, która rozchodziła się po okolicy. 

Od razu po przekroczeniu progu klubu, ruszyłam w stronę baru. Z szerokim uśmiechem podszedł do mnie barman i postawił przede mną szklankę z drinkiem. To była jedna z zalet tego miejsca, znałam wszystkich barmanów i często dostawałam drinki na koszt firmy, które zawsze miały w sobie coś wyjątkowego. Wypiłam kilka drinków z rzędu i ruszyłam na parkiet. Dziś wyjątkowo można było się normalnie poruszać. Nie było zbyt dużo ludzi ale również nie świeciło pustkami. Zaczęłam poruszać się w rytm lecącej z głośników piosenki. Po chwili przyłączyła się do mnie jakaś dziewczyna, z którą wspólnie zaczęłyśmy się wygłupiać. Następnie tańczyłam z jeszcze kilkoma osobami ale to chłopak, który podszedł do mnie i lekko się kłaniając, poprosił mnie do tańca, z szerokim uśmiechem na twarzy. Zgodziłam się bez namysłu. Nie wiem ile piosenek przetańczyliśmy ale było ich naprawdę sporo. Poczułam jego dłoń na swoim nadgarstku i zostałam pociągnięta w stronę kanap, które znajdowały się nieco na uboczu by móc spokojnie porozmawiać i nie musieć przy tym zdzierać sobie gardła. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. 

- Jesteś śliczna. - Szepnął, a mnie przeszły ciarki Nie byłam osobą, która leci na takie teksty ale jego głos robił dziwne rzeczy z moimi wnętrznościami. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Kilkudniowy zarost podkreślał linię jego szczęki, duże brązowe oczy wpatrywały się we mnie, a w nich tańczyły iskierki, ciemne włosy zaczesane w górę, które w tym momencie nieco tracąc swoją stabilność opadały kosmykami na jego czoło i uśmiech, który nie schodził z jego twarzy. Gdy się śmiał na jego szyi pojawiały się żyły, które uważane przez większość za przerażające, według mnie były niesamowicie urokliwe.

 Chłopak był czarujący, miły i uprzejmy. Prawił słodkie komplementy, czasem takie, których jeszcze w życiu nie słyszałam. Jego palce delikatnie pieściły moje nagie ramię, a pocałunki którymi obdarzał moją szyję rozgrzewały skórę na niej, sprawiając, że miałam wrażenie jakbym płonęła od spodu. Powoli przechodził od mojej szyi, po linię szczęki, ostatecznie zatrzymując się na ustach. Złożył na nich delikatny pocałunek dając mi chwilę na ewentualne wycofanie się, na które bądźmy szczerzy... w tym momencie w ogóle nie miałam ochoty. Odwzajemniłam pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Jego dłoń spoczywała na moim policzku, a kciuki zakreślały na nich nieokreślone kształty.W pewnym momencie, jego druga ręka znalazła się na moim udzie i bardzo wolno, podążała wyżej. Przygryzłam jego dolną wargę, przez co chłopak cicho zamruczał. Oderwał się ode mnie i oblizując miejsce ugryzienia, podniósł się z kanapy. Chwycił mnie za nadgarstek i bez słowa pociągnął za sobą. Stanęliśmy przed klubem. Zamówił taksówkę i po włożeniu telefonu z powrotem do kieszeni, stanął tuż przede mną. Nachylił się i składając delikatny pocałunek na moich ustach, zszedł na szyję i z każdą sekundą coraz zachłanniej lizał i podgryzał moją skórę. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Zszedł na pośladki i ścisnął je mocno. Jęknęłam cicho tuż do jego ucha. Spojrzał na mnie kątem oka, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech. Parę namiętnych minut później wsiadaliśmy do taksówki. Jechaliśmy w ciszy, jednak ja wciąż czułam jego dłoń na swoim udzie i jego gorące usta na szyi. Zatrzymaliśmy się, zapłacił za kurs, wysiadł i podał mi rękę niczym dżentelmen. Chwilę później wchodziliśmy już do jego, jak mniemam, mieszkania. Zaprosił mnie do salonu. Zasiadłam na czarnej, skórzanej kanapie i rozejrzałam się. Podszedł do wieży i włączył muzykę.

+18. 

Usiadł tak blisko, że poczułam jego zapach i ciepło bijące od jego ciała. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie dał mi nawet otworzyć buzi. Wbił się bezceremonialnie w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Podniosłam się i usiadłam na jego kolanach, wplatając palce we włosy chłopaka. Jego dłonie ponownie tego wieczora, zaczęły błądzić po moim ciele. W końcu dotarł nimi do mojej twarzy. Przejechał kciukami po moich policzkach, wplótł palce w moje włosy i łapiąc za nie, odchylił moją głowę. Całował zachłannie każdy skrawek mojej szyi i gardła. Czując jego pocałunki na moje ciało wkradała się coraz większa gęsia skórka. Mimowolnie zaczęłam poruszać biodrami. Moje zachowanie spotkało się z pomrukiem zadowolenia. Przejechał językiem po moim gardle, dochodząc do ust. Przygryzł je delikatnie, a ja w tym samym czasie wsunęłam dłonie pod jego koszulkę. Pod palcami czułam każdy jego mięsień, co wprawiało mnie w jeszcze większe podniecenie. Kreśliłam na jego skórze nieokreślone kształty, wczuwając się w jego zachłanne i mokre pocałunki. Opuszkami palców dotarłam do pleców. Wbiłam paznokcie w ciało chłopaka i widząc jego reakcję, uśmiechnęłam się pod nosem. Złapał mnie za włosy i odchylił głowę. Językiem dotarł do mojego ucha i wyszeptał przeraźliwie, ale podniecająco niskim głosem. 

- Będę cię pieprzył tak ostro, jak jeszcze nigdy. - Chwilę potem, rzucił mnie na podłogę, wcześniej szybkim ruchem ściągając moją sukienkę. Jego usta szybko znalazły się na mojej szyi, a jedną dłonią w ciągu dosłownie sekundy, rozpiął i odrzucił gdzieś w dal, mój stanik. 

Na początku lekko zszokowana, patrzyłam wprost na jego twarz, która w ciągu kilku chwil z niesamowicie niewinnej, zmieniła się na zachłanna i przepełniona seksem. Zastanawiałam się nad przerwaniem tego, lecz te myśli wyparowały od razu, gdy poczułam jego dłoń która ścisnęła moją pierś. Z moich ust wydobył się cichy krzyk rozkoszy, który jeszcze bardziej rozochocił chłopaka.Złapałam za jego koszulkę i podciągnęłam go lekko w górę, by moje usta znów zetknęły się z jego. Zatraciliśmy się w tym całkowicie, oderwaliśmy się od siebie tylko na chwilę by ściągnąć z niego ten niepotrzebny materiał. Wciąż czułam jak jego dłonie poruszają się po moim ciele niczym węże, które chcą poznać każdy jego zakamarek. Nie pozostawałam dłużna, przejeżdżając dłonią po rozgrzanym torsie chłopaka, który pod wpływem mojego dotyku lekko drżał i napinał się, uwydatniając tym samym wszystkie mięśnie.

Jak się szybko okazało, nie tylko mięśnie klatki i ramion się napięły. Chłopak przygniótł mnie lekko do ziemi co pozwoliło mi wyczuć jak jego męskość rośnie wraz z rozwojem sytuacji. Otworzyłam oczy, które do tej pory miałam lekko przymknięte i natrafiłam na brązowe tęczówki dużych oczu. Nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego nawet, gdy zaczął z pocałunkami zjeżdżać od mojej linii szczęki po piersi i dolną część brzucha. Ostatecznie znów powrócił do piersi i zaczął je lekko podgryzać i ssać co sprawiało mi niewyobrażalną przyjemność. Jego członek napierał na moją nogę, a materiał który go oddzielał od mojego ciała, niesamowicie mnie drażnił. Dłońmi znalazłam zapięcie spodni i zwinnym ruchem je rozpięła następnie zsuwając z chłopaka. Wyraźnie spodobała mu się moja decyzja bo po chwili ta część garderoby leżała w przeciwległym końcu pokoju.Cuda, które działał z moim biustem sprawiły, że zaczęłam się wić i szeptać z prośbami o więcej. On jedynie uśmiechnął się cwaniacko i przejechał zębami po moim mostku, zostawiając przy tym czerwone ślady. Jedną rękę przesunęłam w stronę jego bokserek i po chwili wsunęłam ją pod nie, lekko i niby niechcący muskając jego nabrzmiałą już, męskość. Wydał z siebie pomruk zadowolenia i ugryzł mój sutek co spowodowała, że moja dłoń jakimś cudem zacisnęła się na jego penisie. Zupełnie nie kontrolując już swoich poczynań zaczęłam poruszać nią w górę i w dół co spotykało się z wielką aprobatą brązowookiego. W końcu pomógł mi pozbyć się jego bokserek i teraz mogłam spojrzeć na niego w pełnej okazałości. Przygryzłam dolną wargę, a dłonią przejechałam po swoim ciele, od wewnętrznej strony ud po usta, w których przygryzłam jeden palec. Widziałam w jego oczach, że resztkami sił udaje mu się jeszcze
powstrzymać lecz po chwili te siły zniknęły. Poczułam mocne szarpnięcie które zwiastowało, że moja bielizna została ze mnie dosłownie zerwana i ciśnięta w kąt.

Jęknęłam cicho, kiedy jego gorący język dotykał mojego ciała, schodząc bardzo powoli w dół. Z każdą kolejną sekundą, którą chłopak przeciągał w nieskończoność, czułam coraz większe zniecierpliwienie. Dochodząc do moich ud, zaczął je delikatnie całować i lizać. W pewnym momencie poczułam jak przygryza kawałek mojej skóry. Pisnęłam i wplotłam palce w jego włosy, dając mu tym samym do zrozumienia, by przeszedł do rzeczy. W odpowiedzi usłyszałam jego niski śmiech, a chwilę potem rozpływałam się już z rozkoszy. Jego język poruszał się w niesamowicie szybkim tempie. Wygięłam się w łuk, zaciskając dłonie na jego włosach. Po niemiłosiernie długich minutach, poczułam jak jego język powoli wysuwa się z mojego wnętrza, a usta wytyczają mokre ślady na moim brzuchu. Dotarł do moich piersi i od razu zaczął ssać i całować mój sutek, ręką ściskając drugą pierś. Mimo, że rozpływałam się z rozkoszy, bo każdy jego ruch, każdy gest sprawiały, że niemalże drętwiałam, nie wytrzymałam. Odepchnęłam go od siebie, a kiedy znalazł się na plecach, spojrzał na mnie zdziwionym, a jednocześnie podnieconym wzrokiem. 

Nachyliłam się nad jego twarzą i zaczynając od jego pełnych ust, schodziłam powoli niżej. Całowałam, lizałam i podgryzałam skórę jego szyi, ramion. Dochodząc do jego umięśnionego brzucha, spojrzałam mu w oczy i nie odrywając od niego wzroku, ustami powoli schodziłam niżej. Kiedy dotknęłam jego gorącego członka, poczułam jak cały zadrżał. Uśmiechnęłam się i chwyciłam do w rękę. Patrząc prosto w jego czekoladowe oczy, poruszałam dłonią w górę i w dół, a na jego niesamowitej twarzy pojawiało się coraz większe zadowolenie. 

Po krótkim czasie, poczułam jak chwyta mnie za ręce i przyciąga do siebie. Wbił się w moje usta i jednym ruchem stanął na nogi, nie puszczając mnie ani na moment. Podszedł do ściany i oparł mnie o nią. Jego usta błądziły po mojej szyi i piersiach. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Złapawszy mnie za włosy, odchylił moją głowę i podgryzał skórę na moim gardle, szyi i ramionach. Poczułam jak coraz mocniej przyciska mnie do ściany. Spojrzałam mu w oczy, kiedy złapał mnie za pośladki. Ścisnął je mocno, a w następnej chwili poczułam jak jego penis wsuwa się do mojego wnętrza. Już od samego początku poruszał się bardzo szybko. Ponieważ trzymałam go za szyję, on oparł dłonie o ścianę. Zetknięci czołami, wciąż wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Kiedy przygryzłam wargę, chłopak przyśpieszył, przez co jęknęłam mu prosto w twarz. Uśmiechnął się cwaniacko i pchnął kilka razy tak mocno, że myślałam, że wyjdę z siebie. To było niesamowite i cholernie podniecające. Wbiłam paznokcie w jego kark, odchylając głowę i wczuwając się w jego rytmiczne, szybkie ruchy. 

Po dłuższym czasie, poczułam jak oplata moje biodra dłońmi i bez wychodzenia ze mnie, zanosi mnie na pobliski stół. Jedną ręką zrzucił wszystko co znajdowało się na blacie, tym samym tłukąc całą masę talerzy i kieliszków. Dosłownie rzucił mnie na stół, oparł się dłońmi i ponownie poruszał biodrami w tak niesamowitym tempie, że momentami brakowało mi tchu. Spojrzałam w jego oczy. teraz były całkowicie czarne. Widziałam w nich jedynie porządnie i całkowite wczucie. Jęknęłam, a on ułożył dłoń na moim gardle. Zbliżył swoją twarz do mojego ucha i wyszeptał przeraźliwie niskim głosem, zaciskając rękę na moim gardle.

- Będziesz grzeczna? - Ponieważ nie miałam innej możliwości, pokiwałam jedynie głową. Uśmiechnął się cwaniacko i odsunął. Złapał mnie za ręce i ułożył je za moją głową. Nachylił się nad moją piersią i ssąc sutek, przyśpieszał swoje ruchy biodrami. Z każdą sekundą czułam jak odpływam, czułam jego niesamowicie gorącego i ogromnego członka. Puścił moje ręce, a jego dłoń ponownie powróciła na moje gardło. Zacisnął ją, kiedy pchnął mocniej. Jęknęłam tak głośno, jak jeszcze nigdy. 

- Głębiej.. - ledwo wyszeptałam, patrząc mu w oczy. W następnej chwili moje ciało drętwiało, a ja osiągałam stan ekstazy. Był tak głęboko, jak jeszcze nikt nigdy. Widząc najprawdopodobniej, że zbliżam się ku końcowi, zatrzymał się i chwytając mnie za rękę, ściągnął ze stołu. Odwrócił mnie bezceremonialnie tyłem, ponownie mną rzucając. Nie było w jego zachowaniu ani krzty delikatności Oparłam się dłońmi o blat stołu i wypięłam się. Kiedy to zrobiłam, usłyszałam ciche mruknięcie, a sekundę później poczułam jak jego dłonie ściskają i zachłannie masują moje pośladki. 

Chwycił mnie za włosy i pociągając za nie, klepnął mnie w tyłek. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak moja mina bardzo szybko się zmieniła. Wszedł we mnie z taką siłą i agresją, że zacisnęłam wargi i powieki. Nie powstrzymywałam już nawet głośnych jęków, wydobywających się z moich ust. W tamtym momencie wszystko przestało mnie obchodzić. Wczuwałam się w każdy jego cholernie szybki ruch. 

Poczułam jak jego dłonie oplatają moją talię, przenosząc się z bioder. Sekundę później straciłam grunt pod nogami, jednak w sobie wciąż czułam jego członka. Zaniósł mnie do sypialni i dosłownie rzucił na łóżko. Znalazłam się na plecach. Stanął przed łóżkiem i łapiąc mnie za nogi, przyciągnął w swoją stronę. Przygryzł wargę i ukląkł. Całował i lizał moje uda, a ja czułam jak cała drżę a moje mięśnie pulsują. Podsunęłam się tak, by jego język dotknął mojej clitoris. Usłyszałam śmiech, jednak nie musiałam długo prosić się o działanie. Jego gorący język robił cuda, jego palce wbijały się w moje pośladki, a włosy delikatnie smyrały mój brzuch. Czując, że ponownie zbliżam się do stany ekstazy, wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie.

- Wejdź we mnie.. - Rzuciłam cicho, ciągnąc go jeszcze bardziej. Poczułam jak się uśmiecha. Szybkim ruchem podniósł się z kolan, przygwoździł moje ręce tuż nad moją głową i  szybkim ruchem wszedł we mnie tak głęboko jak wcześniej. Pisnęłam, a on zacisnął uścisk na moich nadgarstkach. Z każdą sekundą wczuwał się coraz bardziej, co widoczne było w jego totalnym braku panowania nad sobą. Słyszałam jak ciężko oddycha, czułam na swojej klatce piersiowej jak szybko wali jego serce, równając tempo z moim. Czułam zapach jego perfum, zmieszany z zapachem jego ciała. Czułam jego mokry od potu, gorący tors. Czułam coraz wyraźniej jak moje ciało drętwieje, jak przed moimi oczami robi się coraz ciemniej. Zaczęłam krzyczeć. Z przyjemności i błagalnie, prosząc go by wchodził głębiej. W końcu, po dwóch niesamowitych i ostatecznych pchnięciach, poczułam jak gorąco rozlewa się po całym moim ciele. W jednej sekundzie straciłam siłę, a mnie samą ogarnęła przyjemność nie do opisania. Zmrużyłam oczy i odetchnęłam ciężko z uśmiechem. 

Nie wyszedł ze mnie od razu, jeszcze przez chwilę poruszał swoimi biodrami, sprawiając mi tym dodatkową przyjemność. Ostatecznie opadł obok mnie, a ja kątem oka spojrzałam na jego klatkę, która unosiła się i opadała w szybkim tempie. Chłopak podchwycił mój wzrok i posłał mi niesamowicie szeroki i uroczy uśmiech. Jego oczy znów wróciły do naturalnego koloru, a rysy twarzy złagodniały i zmieniły się na przyjemne i delikatne. Zaśmiałam się i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. 
- Tori. - Wyszczerzyłam się. 
- Liam. - Chłopak uścisnął moją dłoń i puścił oczko.

poniedziałek, 12 maja 2014

17. Zayn. (część 1)

specjalnie dla AdyWołos,wiedziałam, że się nie domyślisz dla kogo to będzie.  xD ;*


Nigdy nie wierzyłam w bajki. Dokładnie tak samo jak w przeznaczenie. Żyłam chwilą i twardo stąpałam po ziemi. Wszystko co w życiu osiągnęłam, zawdzięczałam tylko i wyłącznie sobie. Jestem Polką i od zawsze mieszkałam w Warszawie. Kochałam to miasto, jednak moim największym marzeniem był wyjazd do Anglii. Sama nie wiedziałam dlaczego akurat tam. Może chciałam spełnić się w roli terapeutki w innym kraju, pośród innej kultury? Zaczęłam zawzięcie uczyć się języka. Studiowałam dwa kierunki na raz, przygotowując się na swój wyjazd. W końcu, po skończeniu dwudziestego roku życia, wyjechałam. Zostawiając w kraju rodzinę i przyjaciół. Jechałam po swój sen. Z plecakiem wypełnionym słownikami, książkami i kilkoma koszulkami. W końcu mi się udało. Dostałam się na świetną uczelnie i kontynuowałam naukę, godząc ją jednocześnie z pracą w kawiarni. Moje życie układało się zupełnie tak jak tego chciałam. Nie spodziewałam się jednak, że spotkam na swojej drodze, zupełnie przypadkowo, osobę, która będzie w stanie obrócić mój świat do góry i nieświadomie w nim namieszać.

Tego dnia śpieszyłam się na korepetycje, których udzielałam pewnej bardzo sympatycznej dziewczynce. Od samego początku bardzo się zaprzyjaźniłyśmy i była dla mnie jak siostra. Nienawidziłam się spóźniać. Wybiegłam z domu i stając przy ulicy, zaczęłam nerwowo machać na jakąś taksówkę. Ponieważ był to styczeń, na drogach było mnóstwo kałuż, pozostałych po stopniałym śniegu. W pewnym momencie jakiś niepoważny kierowca minął mnie, tym samym ochlapując mój kremowy płaszcz, włosy i twarz. Wkurzona, przeklinałam pod nosem. Nawet nie zauważyłam, że owy kierowca powoli cofa się do miejsca, w którym stałam, nie zważając na trąbienie. W końcu zatrzymał się tuż przede mną. Z czarnego, ogromnego BMW, wysiadł wysoki chłopak o ciemnej karnacji i gęstym zaroście. Zanim jeszcze zdążył się odezwać, z moich ust wypłynęła rzeka przekleństw. Zarówno polskich jak i angielskich. Jeszcze nigdy nie przeklinałam tak obficie, jak w ciągu tamtej minuty. Kiedy w końcu wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu, spojrzałam na chłopaka. Stał ze spuszczoną głową, niczym chłopiec przyjmujący naganę za swoje zachowanie. Odetchnęłam i uspokoiłam swoje myśli. 

- bardzo cię przepraszam. - odezwał się w końcu. Dopiero, gdy na mnie spojrzał zauważyłam jego brązowe, pełne blasku oczy i malinowe, pełne usta. I właśnie wtedy, po raz pierwszy w życiu, zapragnęłam skosztowania malin w środku stycznia. Zrobiło mi się strasznie głupio i skrzywiłam się. 
- nie ma za co. - rzuciłam w końcu, posyłając nieznajomemu nikły uśmiech. 
- pokryje wszelkie koszty prania. - wskazał na mój płaszcz. 
- co? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Spuściłam wzrok, tym samym zauważając w jakim stanie jest mój ulubiony płaszcz. Wcześniej kremowy, teraz wyglądał jak zwykła szmata. Odetchnęłam i wzrokiem powróciłam do nieznajomego.
- jeśli chcesz, mogę cię podwieźć. - uśmiechnął się. Wzruszyłam ramionami i zgodziłam się. Przecież muszę zdążyć na te korepetycje, a żadna taksówka i tak nie miała zamiaru się zatrzymać. Wsiadłam do czarnego auta i od razu zdjęłam z siebie płaszcz. Zaczęłam wycierać mokre plamy, jednak nie dawało to zadowalających skutków. Zanim jeszcze ruszył, nachylił się nade mną. Wtedy właśnie poczułam intrygujący i niesamowity zapach jego perfum. Zaciągnęłam się nimi dyskretnie, a na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech. Ze schowka wyjął paczkę chusteczek i podał mi ją. Urzekł mnie, kiedy wraz ze mną, wycierał ślady błota z mojego płaszcza. Kiedy skończyliśmy, uśmiechnął się do mnie uroczo i dopiero wtedy pożałowałam, że nie zdążyłam tego dnia zrobić makijażu i spryskać się swoimi ulubionymi perfumami. 

Podałam chłopakowi adres i ruszyliśmy. Czyściłam swoje obłocone włosy i ścierałam z twarzy resztki brudnej wody. Przez cały ten czas czułam na sobie jego wzrok. W końcu zatrzymaliśmy się w pod jednym z białych domków w najlepszej dzielnicy miasta. Podziękowałam chłopakowi i zanim jeszcze wysiadłam, wręczył mi kawałek kartki z zapisanym numerem konta i nazwiskiem, sugerując bym wysłała mu rachunek z pralni. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Nie będę wysyłała rachunku na kwotę parudziesięciu funtów. Aż tak zdesperowana nie jestem. Spojrzałam po raz kolejny na jego twarz i poczułam, że wcale nie mam ochoty wysiadać z jego samochodu. Musiałam się jednak zmusić. Pożegnałam się raz jeszcze i zatrzaskując za sobą drzwi, ruszyłam w stronę drewnianych drzwi. Byłam zawiedziona, bo nawet nie spytał mnie o imię. Kiedy stanęłam przed samym wejściem do białego, uroczego domu na przedmieściach Londynu, walczyłam ze sobą z całych sił, by się nie odwrócić. Odetchnęłam głęboko i nacisnęłam na dzwonek. Zanim jeszcze weszłam do środka, spojrzałam na kawałek kartki, którą wręczył mi nieznajomy. 

"Zayn Malik, nr. XXX"

Przejechałam palcem po imieniu i nazwisku i uśmiechnęłam się w duchu. Drzwi się otworzyły, a ja przywoławszy uśmiech na twarz, wkroczyłam śmiało do środka. 


Po dwóch godzinach skończyłam zajęcia. Pożegnałam się z uczennicą i wyszłam. Stanęłam jak wryta, kiedy przekroczyłam furtkę. Po drugiej stronie ulicy stał ten sam, czarny samochód. Uśmiechnęłam się i odważnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Zauważywszy mnie, wysiadł z auta i również podążał w moją stronę. Spotkaliśmy się na środku ulicy. 

Wieczorem siedziałam z nim w jednej z najlepszych restauracji w mieście. Miałam na sobie ulubioną sukienkę, makijaż, a zapach moich ulubionych perfum otulał delikatnie moje ciało. Wpatrywałam się w jego malinowe usta, opuszkami palców dotykając kieliszka z czerwonym winem. On zawzięcie o czymś opowiadał, a ja słuchając, nie potrafiłam oderwać oczu od jego twarzy. W końcu zapadła między nami cisza. Nie była to jednak niezręczna cisza. Wpatrywał się w moje oczy, rozbierając mnie powoli i docierając do serca. Nigdy nie zdażyło mi się coś podobnego.

Kiedy odwoził mnie taksówką do domu, w duchu modliłam się o jakąś nierówność na drodze. Coś, co sprawiłoby, że zaspokoiłabym ogromne pragnienie, rodzące się w moim wnętrzu. Chciałam poczuć jego bliskość, ponownie zaciągnąć się zapachem jego perfum. Udało się. Kiedy taksówkarz skręcił, moja twarz znalazła się tuż przy jego torsie, a ręce na jego ramionach. Uniosłam głowę i spotkałam się z jego uśmiechem i czekoladowymi oczami, które skrywały w sobie głębie i tajemnicę. Tajemnicę, którą pragnęłam odkrywać z każdym kolejnym dniem. 

niedziela, 11 maja 2014

16. Niall (część 7)

Tak bardzo długo kazałam czekać. Przepraszam. Specjalnie i jak zawsze z dedykacją dla Ann Horan ;* 


Dni mijały. Z początku  było cudownie. Dogadywaliśmy się świetnie, a Niall nie był wcale taki zły na jakiego się kreował. Przynajmniej wtedy, gdy byliśmy we dwoje. Sytuacja zmieniała się diametralnie, gdy w domu pojawiali się jego kumple. Przy nich był arogancki, wredny i przestawał mnie szanować.

Minął miesiąc, odkąd zamknął mnie w swoim domu. Nie miałam nawet możliwości wyjścia do sklepu. Pilnował mnie jak gdybym była jakimś psem, który tylko czyha na ucieczkę. Bolało mnie to, że mi nie ufa. 

Z dnia na dzień, jego zachowanie w stosunku do mnie ponownie wróciło do pierwotnego. Znikał na całe dnie i noce, zabierając ze sobą klucze. Kiedy wracał, zawsze był pobity, albo naćpany. Czasem i to i to. Kiedyś bałam się jego. Teraz boję się o niego. Z początku nie przejmowałam się jego ponowną zmianą. Co dzień siedziałam w pokoju i wciągałam biały proszek, rozsypany na małym stoliku. Kiedy wracał, kochaliśmy się. To był swego rodzaju rytuał. 

Pewnego wieczoru wrócił pobity prawie do nieprzytomności. Ledwie trzymał się na nogach. Chciałam mu pomóc dojść do sypialni, rozebrać się, opatrzyć. Odepchnął mnie z całej siły i spojrzał z pogardą. Nie dawałam jednak za wygraną. Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do sypialni. Ponownie mnie odepchnął.

- spierdalaj - wybełkotał i ściągnął koszulkę. Wzruszyłam więc ramionami i chciałam wyjść z pokoju. Nie pozwolił mi, chwytając mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie.  
- a ty gdzie się wybierasz? - wyszeptał mi prosto w twarz. Czuć było od niego alkohol, a jego niebieskie oczy, były kompletnie czarne. Był naćpany i pijany. To najgorsze połączenie.
- myślałam, że nie chcesz mojej pomocy. - rzuciłam cicho, starając się wyrwać z jego uścisku.
- bo nie chcę. Jedyne czego chce, to pieprzyć cię przez całą noc. - odpowiedział przeraźliwie niskim głosem. Rzucił mnie na łóżko i całując mnie łapczywie, dosłownie zdzierał ze mnie ubranie. Nie opierałam się, bo wiedziałam, że to nie ma sensu. On zawsze dostawał to czego chciał. 

Nie przyznawałam się do tego, ale kochałam go. Kochałam całym sercem, a z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Był dla mnie jak kokaina, którą tak często brałam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia bez patrzenia w jego piękną twarz. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że następne dni odmienią resztę mojego życia. 

Coraz częściej się kłóciliśmy. Z początku jedynie na siebie krzyczeliśmy. Później do gry wchodziły przedmioty, znajdujące się pod ręką. Kiedy go uderzyłam, on mi oddał. Było tak za każdym razem. Krzyczeliśmy, by chwilę potem wspólnie pochylać się nad rozsypanym proszkiem, lub wstrzykiwać sobie kolejne dawki heroiny. Zazwyczaj potem rozbierał mnie i kochał się ze mną tam, gdzie akurat siedzieliśmy. Nasz związek, bo miałam odwagę tak to nazywać, był coraz bardziej chory. Po prostu destrukcyjny. Nie potrafiliśmy żyć ze sobą, ale bez siebie było nam jeszcze gorzej. Mnóstwo razy uciekałam, jednak bardzo szybko wracałam. Nie chcę nawet liczyć ile razy pobił mnie na środku ulicy i odchodził. Parę minut później wracał do mnie niczym szczeniak i przepraszał. Z każdym dniem upewniałam się w przekonaniu, że jestem zwykłą masochistką. Przecież mogłam odejść. Mogłam rozpocząć życie na nowo, wymazując sobie obraz blondyna z głowy. Nie potrafiłam. A może jednak nie chciałam? Mimo, że każdy jego cios i każda obelga skierowana w moją stronę bolała, dawało mi to satysfakcję. Wiedziałam, że nasza miłość jest szaleństwem. Wiedziałam, że tak normalnie nie wygląda związek. Mimo wszystko nie potrafiłam tego zmienić. 

Kiedyś to ja chciałam go zmienić, sprowadzić na dobrą ścieżkę. Jak się okazało, to on zmienił mnie. Byłam zupełnie inną, uzależnioną od kokainy i blondyna, osobą. 
Często jeździliśmy motorem za miasto. Ćpaliśmy i pływaliśmy nago w rzece. Czasem kochaliśmy się na pomoście, lub na motorze. To było prawdziwe szaleństwo. Szaleństwo, które kochałam. Tak bardzo jak Niall'a. Ani ja ani on, nigdy nie wyznaliśmy sobie miłości. Mimo wszystko, byłam pewna, że coś do mnie czuje. Nawet jego wątpliwi przyjaciele mieli takie zdanie. Podobno jeszcze nigdy nie spędzał z dziewczyną tyle czasu. Jeszcze nigdy o nikogo tak nie dbał. Chociaż dbanie o mnie to złe słowa. On po prostu był. Pilnował mnie, pieprzył kiedy chciał, bił i rzucał we mnie obelgami. Ale nie był tylko taki. 

Potrafił być czuły, czasem romantyczny. Czasem patrzył na mnie z troską, czytał mi książki, oglądaliśmy wspólnie filmy, wylegiwaliśmy się przy kominku. Chodziliśmy na spacery, trzymając się za ręce. Takich dni było jednak bardzo mało. Teraz myślę, że On po prostu nie potrafił tak żyć. Całkiem normalnie, jak reszta ludzkości. 

Przy nim czułam się jakbym stała w płomieniach. Mimo bólu i cierpienia, uwielbiałam ten stan. Kochałam jego i kochałam nasz destrukcyjny związek. 

~*~

Pewnego dnia nasza domowa kłótnia, przeniosła się na ulicę. Wybiegłam z domu, krzycząc na niego i przeklinając. Już nawet nie pamiętam o co nam poszło. Pewnie znów mnie uderzył, a ja mu oddałam. To wcale nie było ważne. Teraz mam wrażenie, że my po prostu kochaliśmy się kłócić. 

Stanęłam na środku chodnika, krzycząc na niego. Złapał mnie za ramię i zaczął szarpać, próbując zaciągnąć mnie z powrotem do domu.

- spierdalaj ćpunie! zostaw mnie w spokoju! - szarpałam się z nim
- nigdzie nie idziesz! zostajesz ze mną! jesteś tylko moją własnością! - krzyknął i pociągnął mnie z całej siły. Wtedy właśnie poczułam w sobie przypływ energii. Wyszarpnęłam się i zrobiłam krok w tył. Usłyszałam pisk opon, trzask, ból a chwilę potem przed moimi oczami pojawiła się jedynie ciemność.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

15. Liam



Nigdy nie byłam wymagająca, a dostałam od życia wszystko czego może zapragnąć dziewczyna w moim wieku. Miałam cudowną rodzinę, chodziłam do najlepszej szkoły. Miałam pasje, którą rozwijałam, miałam wiernych i kochanych przyjaciół. Jednakże moje życie obróciło się do góry nogami, kiedy dałam namówić się na koncert. Jeden głupi wyjazd zmienił całe moje życie nie do poznania. Kiedy teraz myślę o tym wszystkim co mi się przytrafiło, stwierdzam, że mimo bólu i cierpienia, zdecydowałabym się na to ponownie. Może jestem głupia, może dziecinna i trochę masochistyczna, ale uważam, że dla choćby paru dni niesamowitej i zakazanej miłości, warto jest poświęcić dosłownie wszystko. Nawet jeśli tym wszystkim będzie własne życie. 

Przez Niego straciłam przyjaciół, przez Niego odwróciła się ode mnie rodzina. I tylko tego żałuję najbardziej. Bo teraz nie mam po co i dla kogo żyć. On wyjechał, a ja zostałam tutaj. Całkiem sama i bez chęci do istnienia.

Rozkochał, wykorzystał i wycisnął mnie z uczuć do suchej nitki. A ja wciąż mogłabym oddać Mu to co jeszcze we mnie pozostało. Bo mimo wszystko, nigdy nie przestałam Go kochać. Nigdy nie potrafiłam powiedzieć, a co dopiero pomyśleć o Nim niczego złego. Nie potrafiłam Go znienawidzić, choć momentami bardzo tego pragnęłam. Chciałam zmyć ze swojego ciała jego dotyk, jego zapach. Rozum chciał zapomnieć, jednak serce nie pozwalało. Nie potrafiłam tak po prostu przestać o Nim myśleć. O Jego oczach, w których mogłabym zatapiać się w nieskończoność. O jego ustach tak gorących i tak niesamowicie delikatnych. O Jego zapachu i głosie, które wprawiały mnie o drżenie. Jego dłonie, które dotykały tak czule, jego ciało pokryte tatuażami. 

Tak bardzo kochałam wpatrywać się godzinami w jego twarz, dotykać opuszkami jego skóry. Uwielbiałam leżeć na jego udach, kiedy czytał mi na głos swoją ulubioną książkę. Uwielbiałam wpatrywać się w jego niesamowitą twarz, kiedy śpiewał. Uwielbiałam całować każdy skrawek jego twarzy. Kochałam jego pieprzyki, jego zarost i drżenie jego ciała kiedy ustami dotykałam jego karku. 

Pamiętam jak opowiadał mi bajki, które wymyślał na poczekaniu. Pamiętam jego śmiech i powolne unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej, kiedy oddychał. Pamiętam jak rumienił się kiedy mówiłam mu komplement. 

Nigdy nie zapomnę naszych spacerów, które trwały godzinami. Nigdy się nie męczyliśmy. Potrafiliśmy przejść całe miasto i mieć ochotę na więcej. Kiedy jednak czułam ból w nogach, bez słowa brał mnie na ręce i spacerowaliśmy drugie tyle. Kiedy złapał nas deszcz, chwytał mnie za rękę i tańczyliśmy. Wtedy nie liczyło się nic poza nami. Nasze oddechy, splecione dłonie i bijące jednym tempem serca. Wtulałam twarz w jego tors i zaciągając się cudownym zapachem jego ciała, zmieszanego z zapachem deszczu odpływałam. Bo w takich momentach nie liczyło się nic poza Nim. 

Znaliśmy się zaledwie dzień, jednak to co nas spotkało było uczuciem od pierwszego wejrzenia. Kiedy tylko nasze wzroki się odnalazły, my odnaleźliśmy siebie. Odnaleźliśmy uczucie, którego obydwoje tak bardzo szukaliśmy. 

Z Jego pierwszym dotykiem, zapomniałam jak się oddycha. Zapomniałam jak się mówi. Słysząc jego niski głos, czułam jak moje ciało wypełnia gęsia skórka. 

Wszystko trwało jedynie czternaście dni. Dla niektórych jest to bardzo krótki czas. Dla mnie była to połowa życia. Czternastego dnia naszej znajomości spotkaliśmy się nad rzeką. Chwycił moje dłonie w swoje ogromne ręce i ucałował je czule. Później zszedł na nadgarstki. Nikt nigdy nie całował moich nadgarstków. On robił to tak czule. Przyłożył sobie moje dłonie do serca i spojrzał mi głęboko w oczy. Zapadła między nami cisza. Nigdy nie bałam się ciszy, jednak ta miała w sobie coś przerażającego. Może wyda się Wam to śmieszne, ale przez te paręnaście dni zdążyłam poznać Go naprawdę dobrze. I w tamtym momencie widziałam w jego oczach strach. Widziałam obawę, niepewność i smutek. I już wtedy wiedziałam, że to spotkanie nie wróży nic dobrego.

Jak się potem okazało, było to nasze ostatnie spotkanie. Nie mówił zbyt wiele. Nie musiał. Wiedziałam o co chodzi. Mimo wszystko, strasznie mnie to bolało. Chyba wolałabym, by pożegnał się ze mną mówiąc choć parę słów więcej. On jedynie położył dłoń na swoim sercu, wyznał mi miłość i odszedł. Chciałam za nim biec, chciałam Go zatrzymać. Chciałam wiedzieć dlaczego kończy z nami w taki właśnie sposób. Nie potrafiłam. Stałam w jednym miejscu i wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę. Stałam jak skamieniała, a z moich oczu spływały coraz większe strumienie łez. 


Dziś mija dokładnie rok od tamtego zdarzenia. Stoję dokładnie w tym samym miejscu i przyglądam się niespokojnej tafli rzeki. Czuję chłód przeszywający całe moje ciało i krople deszczu, które z każdą minutą stają się coraz większe. Stoję nad samym brzegiem, a w moich myślach powracają obrazy sprzed roku. Na sobie mam nawet te same ubrania, które miałam na naszym ostatnim spotkaniu. Dziś, po tylu miesiącach wciąż nie żałuje. Bo tylko raz w życiu zdarza się taka miłość. Miłość, która nie pragnie nic w zamian. Miłość, która od pierwszego wejrzenia rozpala serca i wprawia o drżenie. Odetchnęłam i zrobiłam krok w przód. Kiedy znalazłam się nad samą wodą, coś natchnęło mnie, by spojrzeć w bok. W oddali zauważyłam czyjąś sylwetkę. Mimo, że padał okropny deszcz i było ciemno, udało mi się zauważyć, że jest to chłopak. Stał w taki sam sposób co ja. Patrzył przed siebie. Ułożył dłoń na sercu i spuścił wzrok. I w tamtym właśnie momencie pomyślałam, że to On. Szybko jednak skarciłam swój głupi mózg. Przecież to niemożliwe. Niemożliwe, by wciąż o nas pamiętał. 

- Kocham cię. - wyszeptałam i rozluźniając mięśnie, opadałam powoli. W ciągu paru sekund poczułam przeszywający ból i chłód. Ale to mi pasowało. Przecież właśnie tego chciałam. Tylko tego pragnęłam bardziej od Niego. Nagle poczułam jak czyjeś dłonie oplatają moją talię, a w następnej chwili zaciągnęłam się świeżym, deszczowym powietrzem. Ktoś ułożył mnie sobie na kolanach i dopiero wtedy udało mi się otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłam, moje serce momentalnie stanęło, a ja znów zapomniałam jak się oddycha. 

Szablon by S1K