niedziela, 11 maja 2014

16. Niall (część 7)

Tak bardzo długo kazałam czekać. Przepraszam. Specjalnie i jak zawsze z dedykacją dla Ann Horan ;* 


Dni mijały. Z początku  było cudownie. Dogadywaliśmy się świetnie, a Niall nie był wcale taki zły na jakiego się kreował. Przynajmniej wtedy, gdy byliśmy we dwoje. Sytuacja zmieniała się diametralnie, gdy w domu pojawiali się jego kumple. Przy nich był arogancki, wredny i przestawał mnie szanować.

Minął miesiąc, odkąd zamknął mnie w swoim domu. Nie miałam nawet możliwości wyjścia do sklepu. Pilnował mnie jak gdybym była jakimś psem, który tylko czyha na ucieczkę. Bolało mnie to, że mi nie ufa. 

Z dnia na dzień, jego zachowanie w stosunku do mnie ponownie wróciło do pierwotnego. Znikał na całe dnie i noce, zabierając ze sobą klucze. Kiedy wracał, zawsze był pobity, albo naćpany. Czasem i to i to. Kiedyś bałam się jego. Teraz boję się o niego. Z początku nie przejmowałam się jego ponowną zmianą. Co dzień siedziałam w pokoju i wciągałam biały proszek, rozsypany na małym stoliku. Kiedy wracał, kochaliśmy się. To był swego rodzaju rytuał. 

Pewnego wieczoru wrócił pobity prawie do nieprzytomności. Ledwie trzymał się na nogach. Chciałam mu pomóc dojść do sypialni, rozebrać się, opatrzyć. Odepchnął mnie z całej siły i spojrzał z pogardą. Nie dawałam jednak za wygraną. Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do sypialni. Ponownie mnie odepchnął.

- spierdalaj - wybełkotał i ściągnął koszulkę. Wzruszyłam więc ramionami i chciałam wyjść z pokoju. Nie pozwolił mi, chwytając mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie.  
- a ty gdzie się wybierasz? - wyszeptał mi prosto w twarz. Czuć było od niego alkohol, a jego niebieskie oczy, były kompletnie czarne. Był naćpany i pijany. To najgorsze połączenie.
- myślałam, że nie chcesz mojej pomocy. - rzuciłam cicho, starając się wyrwać z jego uścisku.
- bo nie chcę. Jedyne czego chce, to pieprzyć cię przez całą noc. - odpowiedział przeraźliwie niskim głosem. Rzucił mnie na łóżko i całując mnie łapczywie, dosłownie zdzierał ze mnie ubranie. Nie opierałam się, bo wiedziałam, że to nie ma sensu. On zawsze dostawał to czego chciał. 

Nie przyznawałam się do tego, ale kochałam go. Kochałam całym sercem, a z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Był dla mnie jak kokaina, którą tak często brałam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia bez patrzenia w jego piękną twarz. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że następne dni odmienią resztę mojego życia. 

Coraz częściej się kłóciliśmy. Z początku jedynie na siebie krzyczeliśmy. Później do gry wchodziły przedmioty, znajdujące się pod ręką. Kiedy go uderzyłam, on mi oddał. Było tak za każdym razem. Krzyczeliśmy, by chwilę potem wspólnie pochylać się nad rozsypanym proszkiem, lub wstrzykiwać sobie kolejne dawki heroiny. Zazwyczaj potem rozbierał mnie i kochał się ze mną tam, gdzie akurat siedzieliśmy. Nasz związek, bo miałam odwagę tak to nazywać, był coraz bardziej chory. Po prostu destrukcyjny. Nie potrafiliśmy żyć ze sobą, ale bez siebie było nam jeszcze gorzej. Mnóstwo razy uciekałam, jednak bardzo szybko wracałam. Nie chcę nawet liczyć ile razy pobił mnie na środku ulicy i odchodził. Parę minut później wracał do mnie niczym szczeniak i przepraszał. Z każdym dniem upewniałam się w przekonaniu, że jestem zwykłą masochistką. Przecież mogłam odejść. Mogłam rozpocząć życie na nowo, wymazując sobie obraz blondyna z głowy. Nie potrafiłam. A może jednak nie chciałam? Mimo, że każdy jego cios i każda obelga skierowana w moją stronę bolała, dawało mi to satysfakcję. Wiedziałam, że nasza miłość jest szaleństwem. Wiedziałam, że tak normalnie nie wygląda związek. Mimo wszystko nie potrafiłam tego zmienić. 

Kiedyś to ja chciałam go zmienić, sprowadzić na dobrą ścieżkę. Jak się okazało, to on zmienił mnie. Byłam zupełnie inną, uzależnioną od kokainy i blondyna, osobą. 
Często jeździliśmy motorem za miasto. Ćpaliśmy i pływaliśmy nago w rzece. Czasem kochaliśmy się na pomoście, lub na motorze. To było prawdziwe szaleństwo. Szaleństwo, które kochałam. Tak bardzo jak Niall'a. Ani ja ani on, nigdy nie wyznaliśmy sobie miłości. Mimo wszystko, byłam pewna, że coś do mnie czuje. Nawet jego wątpliwi przyjaciele mieli takie zdanie. Podobno jeszcze nigdy nie spędzał z dziewczyną tyle czasu. Jeszcze nigdy o nikogo tak nie dbał. Chociaż dbanie o mnie to złe słowa. On po prostu był. Pilnował mnie, pieprzył kiedy chciał, bił i rzucał we mnie obelgami. Ale nie był tylko taki. 

Potrafił być czuły, czasem romantyczny. Czasem patrzył na mnie z troską, czytał mi książki, oglądaliśmy wspólnie filmy, wylegiwaliśmy się przy kominku. Chodziliśmy na spacery, trzymając się za ręce. Takich dni było jednak bardzo mało. Teraz myślę, że On po prostu nie potrafił tak żyć. Całkiem normalnie, jak reszta ludzkości. 

Przy nim czułam się jakbym stała w płomieniach. Mimo bólu i cierpienia, uwielbiałam ten stan. Kochałam jego i kochałam nasz destrukcyjny związek. 

~*~

Pewnego dnia nasza domowa kłótnia, przeniosła się na ulicę. Wybiegłam z domu, krzycząc na niego i przeklinając. Już nawet nie pamiętam o co nam poszło. Pewnie znów mnie uderzył, a ja mu oddałam. To wcale nie było ważne. Teraz mam wrażenie, że my po prostu kochaliśmy się kłócić. 

Stanęłam na środku chodnika, krzycząc na niego. Złapał mnie za ramię i zaczął szarpać, próbując zaciągnąć mnie z powrotem do domu.

- spierdalaj ćpunie! zostaw mnie w spokoju! - szarpałam się z nim
- nigdzie nie idziesz! zostajesz ze mną! jesteś tylko moją własnością! - krzyknął i pociągnął mnie z całej siły. Wtedy właśnie poczułam w sobie przypływ energii. Wyszarpnęłam się i zrobiłam krok w tył. Usłyszałam pisk opon, trzask, ból a chwilę potem przed moimi oczami pojawiła się jedynie ciemność.

4 komentarze:

  1. Kurwa mać!! Poważnie?! W takim miejscu?! Ty chyba tęsknisz za moimi bulwersami!
    Jezu, czytając to miałam normalnie gęsią skórkę! :D zajebiste to jest!! Kocham takiego Horana jeszcze bardziej! (jezu, jestem chora :o)
    Nie no nie wiem co mam ci jeszcze napisać, bo normalnie mnie zatkało!
    Kocham Cię Mocno za tą część <3 już się nie mogę doczekać co będzie w następnej, ale mam nadzieje, że to co myślę XD
    Przepraszam za pierwsze dwa słowa :***** ale rozumiesz, mój bulwers jest nieprzewidywalny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego zakończyłaś w takim miejscu? I co ja teraz zrobię?
    Przecież chcę, aby ona żyła. Może Niall się zmieni?
    Kurde no. To jest takie dziwne, ale fajne. Ten ich cały związek jest taki... hmmm nieobliczalny.
    Czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pojawił się nowy rozdział na lovee-story-for-us.blogspot.com

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę Cię dodaj szybko następny! Ja już się nie mogę doczekać co będzie dalej...
    Rozdział jak zwykle zajebisty ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K