Nigdy nie byłam wymagająca, a dostałam od życia wszystko czego może zapragnąć dziewczyna w moim wieku. Miałam cudowną rodzinę, chodziłam do najlepszej szkoły. Miałam pasje, którą rozwijałam, miałam wiernych i kochanych przyjaciół. Jednakże moje życie obróciło się do góry nogami, kiedy dałam namówić się na koncert. Jeden głupi wyjazd zmienił całe moje życie nie do poznania. Kiedy teraz myślę o tym wszystkim co mi się przytrafiło, stwierdzam, że mimo bólu i cierpienia, zdecydowałabym się na to ponownie. Może jestem głupia, może dziecinna i trochę masochistyczna, ale uważam, że dla choćby paru dni niesamowitej i zakazanej miłości, warto jest poświęcić dosłownie wszystko. Nawet jeśli tym wszystkim będzie własne życie.
Przez Niego straciłam przyjaciół, przez Niego odwróciła się ode mnie rodzina. I tylko tego żałuję najbardziej. Bo teraz nie mam po co i dla kogo żyć. On wyjechał, a ja zostałam tutaj. Całkiem sama i bez chęci do istnienia.
Rozkochał, wykorzystał i wycisnął mnie z uczuć do suchej nitki. A ja wciąż mogłabym oddać Mu to co jeszcze we mnie pozostało. Bo mimo wszystko, nigdy nie przestałam Go kochać. Nigdy nie potrafiłam powiedzieć, a co dopiero pomyśleć o Nim niczego złego. Nie potrafiłam Go znienawidzić, choć momentami bardzo tego pragnęłam. Chciałam zmyć ze swojego ciała jego dotyk, jego zapach. Rozum chciał zapomnieć, jednak serce nie pozwalało. Nie potrafiłam tak po prostu przestać o Nim myśleć. O Jego oczach, w których mogłabym zatapiać się w nieskończoność. O jego ustach tak gorących i tak niesamowicie delikatnych. O Jego zapachu i głosie, które wprawiały mnie o drżenie. Jego dłonie, które dotykały tak czule, jego ciało pokryte tatuażami.
Tak bardzo kochałam wpatrywać się godzinami w jego twarz, dotykać opuszkami jego skóry. Uwielbiałam leżeć na jego udach, kiedy czytał mi na głos swoją ulubioną książkę. Uwielbiałam wpatrywać się w jego niesamowitą twarz, kiedy śpiewał. Uwielbiałam całować każdy skrawek jego twarzy. Kochałam jego pieprzyki, jego zarost i drżenie jego ciała kiedy ustami dotykałam jego karku.
Pamiętam jak opowiadał mi bajki, które wymyślał na poczekaniu. Pamiętam jego śmiech i powolne unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej, kiedy oddychał. Pamiętam jak rumienił się kiedy mówiłam mu komplement.
Nigdy nie zapomnę naszych spacerów, które trwały godzinami. Nigdy się nie męczyliśmy. Potrafiliśmy przejść całe miasto i mieć ochotę na więcej. Kiedy jednak czułam ból w nogach, bez słowa brał mnie na ręce i spacerowaliśmy drugie tyle. Kiedy złapał nas deszcz, chwytał mnie za rękę i tańczyliśmy. Wtedy nie liczyło się nic poza nami. Nasze oddechy, splecione dłonie i bijące jednym tempem serca. Wtulałam twarz w jego tors i zaciągając się cudownym zapachem jego ciała, zmieszanego z zapachem deszczu odpływałam. Bo w takich momentach nie liczyło się nic poza Nim.
Znaliśmy się zaledwie dzień, jednak to co nas spotkało było uczuciem od pierwszego wejrzenia. Kiedy tylko nasze wzroki się odnalazły, my odnaleźliśmy siebie. Odnaleźliśmy uczucie, którego obydwoje tak bardzo szukaliśmy.
Z Jego pierwszym dotykiem, zapomniałam jak się oddycha. Zapomniałam jak się mówi. Słysząc jego niski głos, czułam jak moje ciało wypełnia gęsia skórka.
Wszystko trwało jedynie czternaście dni. Dla niektórych jest to bardzo krótki czas. Dla mnie była to połowa życia. Czternastego dnia naszej znajomości spotkaliśmy się nad rzeką. Chwycił moje dłonie w swoje ogromne ręce i ucałował je czule. Później zszedł na nadgarstki. Nikt nigdy nie całował moich nadgarstków. On robił to tak czule. Przyłożył sobie moje dłonie do serca i spojrzał mi głęboko w oczy. Zapadła między nami cisza. Nigdy nie bałam się ciszy, jednak ta miała w sobie coś przerażającego. Może wyda się Wam to śmieszne, ale przez te paręnaście dni zdążyłam poznać Go naprawdę dobrze. I w tamtym momencie widziałam w jego oczach strach. Widziałam obawę, niepewność i smutek. I już wtedy wiedziałam, że to spotkanie nie wróży nic dobrego.
Jak się potem okazało, było to nasze ostatnie spotkanie. Nie mówił zbyt wiele. Nie musiał. Wiedziałam o co chodzi. Mimo wszystko, strasznie mnie to bolało. Chyba wolałabym, by pożegnał się ze mną mówiąc choć parę słów więcej. On jedynie położył dłoń na swoim sercu, wyznał mi miłość i odszedł. Chciałam za nim biec, chciałam Go zatrzymać. Chciałam wiedzieć dlaczego kończy z nami w taki właśnie sposób. Nie potrafiłam. Stałam w jednym miejscu i wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę. Stałam jak skamieniała, a z moich oczu spływały coraz większe strumienie łez.
Dziś mija dokładnie rok od tamtego zdarzenia. Stoję dokładnie w tym samym miejscu i przyglądam się niespokojnej tafli rzeki. Czuję chłód przeszywający całe moje ciało i krople deszczu, które z każdą minutą stają się coraz większe. Stoję nad samym brzegiem, a w moich myślach powracają obrazy sprzed roku. Na sobie mam nawet te same ubrania, które miałam na naszym ostatnim spotkaniu. Dziś, po tylu miesiącach wciąż nie żałuje. Bo tylko raz w życiu zdarza się taka miłość. Miłość, która nie pragnie nic w zamian. Miłość, która od pierwszego wejrzenia rozpala serca i wprawia o drżenie. Odetchnęłam i zrobiłam krok w przód. Kiedy znalazłam się nad samą wodą, coś natchnęło mnie, by spojrzeć w bok. W oddali zauważyłam czyjąś sylwetkę. Mimo, że padał okropny deszcz i było ciemno, udało mi się zauważyć, że jest to chłopak. Stał w taki sam sposób co ja. Patrzył przed siebie. Ułożył dłoń na sercu i spuścił wzrok. I w tamtym właśnie momencie pomyślałam, że to On. Szybko jednak skarciłam swój głupi mózg. Przecież to niemożliwe. Niemożliwe, by wciąż o nas pamiętał.
- Kocham cię. - wyszeptałam i rozluźniając mięśnie, opadałam powoli. W ciągu paru sekund poczułam przeszywający ból i chłód. Ale to mi pasowało. Przecież właśnie tego chciałam. Tylko tego pragnęłam bardziej od Niego. Nagle poczułam jak czyjeś dłonie oplatają moją talię, a w następnej chwili zaciągnęłam się świeżym, deszczowym powietrzem. Ktoś ułożył mnie sobie na kolanach i dopiero wtedy udało mi się otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłam, moje serce momentalnie stanęło, a ja znów zapomniałam jak się oddycha.
Jejku, jakie to piękne :D
OdpowiedzUsuńMoże to głupie, ale płaczę.
Płaczę jak głupia.
Heh. Coś ze mną nie w porządku :p
Dominika.
Ło! No imagin robi piorunujące wrażenie, przynajmniej na mnie.
OdpowiedzUsuńPiękne to było. To jest chyba mój ulubiony imagin jeśli chodzi o takie klimaty <3
I Liam jakoś tak mi do tego idealnie pasuje, nie wiem czemu.
Cudowne :* więcej takich pisz!
Kocham i całuję <333 :***
Uwielbiam Twoje imaginy. Każdy z nich jest taki.. taki inny, taki pełen emocji. Idealny. No, ale żeby przerywać w takim momencie.-.- No wiesz.:D Czekam na kolejne imaginy.:*** Kocham.<3
OdpowiedzUsuń