piątek, 18 kwietnia 2014

14. Louis. (część 1)



Poznaliśmy się na jednej z imprez, na które zaciągnął mnie mój brat. Był znanym i cenionym reżyserem i czasem zajmował się kręceniem teledysków. Wszystkie zawsze świetnie mu wychodziły. W tamtym okresie skończył właśnie pracę dla jednego z najbardziej znanych zespołów na świecie. Ja również ich kojarzyłam jednak nie darzyłam tych chłopaków wielką sympatią. Nigdy nie lubiłam boysbandów, a oni właśnie z takim mi się kojarzyli. Brat bardzo długo prosił mnie, bym się z nim wybrała. Długo pozostawałam nieugięta, jednak w końcu nie wytrzymałam. Zaczął udawać biednego, niechcianego szczeniaka, a ja nie mogłam patrzeć kiedy robi takie miny. 

- Hope, proszę cię. Co ci szkodzi? - mówił, kiedy siedziałam na kanapie i starałam się oglądać film. 
- Will, daj mi spokój. Już ci powiedziałam. Nie lubię takich spędów. - rzuciłam, nie odwracając nawet twarzy od ekranu.
- wiesz dobrze, że nie mam z kim pójść. A nie będę czuł się dobrze, będąc tam samemu. - poczułam jak kanapa tuż obok mnie ugina się pod jego ciężarem. Chwilę potem zasłonił mi cały ekran i wlepiał we mnie swoje brązowe tęczówki. - Hope, proszę. - uśmiechnął się. 
- czy istnieje możliwość obejrzenia tego filmu? - rzuciłam, starając się dojrzeć cokolwiek zza jego głowy.
- tylko wtedy gdy się zgodzisz. - wyszczerzył się. 
- Will, błagam cię. - przewróciłam oczami, starając się go przesunąć.
- wiesz.. na tej imprezie będzie mnóstwo świetnych facetów. - stwierdził jakby od niechcenia.
- o nie! - spojrzałam na niego - nie będziesz mnie znowu swatał! - wkurzona, wstałam i ruszyłam do kuchni. Nie wiem dlaczego, ale mój brat od zawsze bawił się w swatkę. A ponieważ był gejem i miał świetny gust co do facetów, zawsze wybierał mi najlepszych. Pomińmy fakt, że zawsze potem okazywali się totalnymi dupkami. Nie wiem tylko dlaczego tak bardzo mu zależy na tym, bym w końcu znalazła chłopaka. Chyba bardzo pragnie bym się w końcu wyprowadziła. 
Stałam właśnie przy blacie i nalewałam sobie soku do szklanki, kiedy poczułam na swoim karku oddech chłopaka.

- nie zrobisz niczego dla swojego kochanego braciszka? - usłyszałam. Odetchnęłam i odwróciłam się w jego stronę. 
- dlaczego mi to robisz? - spojrzałam na jego minę szczeniaka. Mimo, że był starszy jego twarz wciąż pozostawała twarzą pięcioletniego chłopca. Swoimi minami potrafił przekonać mnie do wszystkiego. I tak było od zawsze. 

- no dobra. Ale będziesz musiał mi to wynagrodzić. - stwierdziłam i chwytając szklankę w dłonie, wróciłam do salonu. Za sobą usłyszałam jedynie krzyk radości, a chwilę potem Will obejmował mnie w pasie i podnosił. 
- zostaw mnie debilu! - krzyczałam kiedy przerzucał mnie sobie przez ramię. 


~*~

Kiedy weszliśmy do wielkiej sali, od razu zaatakowała mnie mocna woń alkoholu zmieszanego z zapachem najdroższych perfum. Rozejrzałam się. Wszędzie jakieś mniej czy bardziej znane gwiazdy, mnóstwo poważnych mężczyzn w garniakach i szklankach z whisky w dłoniach. Odetchnęłam subtelnie i przewróciłam oczami. Jak mogłam się na to zgodzić. Poczułam jak Will pociąga mnie za rękę i chwilę potem znaleźliśmy się przy grupce jakichś ludzi. Przedstawił mnie i dostałam do ręki kieliszek z jakimś nieznanym mi alkoholem. Powąchałam go i stwierdzając, że pachnie całkiem fajnie, zamoczyłam usta. 

Nie wiem ile kieliszków wypiłam, ale czułam się już nieźle wstawiona. Will już dawno mnie zostawił, latając od jednej osoby do drugiej i dyskutując z nimi. Ja z braku laku piłam. Czując szalejące w mojej głowie bąbelki, postanowiłam się przewietrzyć. Zauważywszy wyjście na taras, ruszyłam w jego stronę. Gdy znalazłam się na zewnątrz doznałam szoku. Sam taras był ogromny, a widok z niego zapierał dech w piersiach. Widać było panoramę całego miasta. Oparłam się o murek i zaciągnęłam się świeżym, letnim powietrzem. Podziwiałam piękne, kolorowe światła miasta i nuciłam swoją ulubioną piosenkę. W końcu poczułam głód nikotynowy. Z torebki wyjęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego. 

Nagle usłyszałam śmiech. Chwilę potem obok mnie wyrósł wyższy ode mnie chłopak i wlepił we mnie swoje tęczówki. Z nadzieją, że zaraz odechce mu się gapienia, nawet się nie odwróciłam i nie odezwałam. Pomyliłam się jednak, bo owy osobnik nie miał w cale zamiaru nigdzie iść, ani tym bardziej odwracać wzroku. 

- możesz się nie gapić? - rzuciłam w końcu, odwracając twarz. Stał z szerokim uśmiechem, założonymi na klatkę piersiową rękami i wypiętą dumnie piersią. 
- a przeszkadza ci to? 
- jak widać. - przewróciłam oczami i powróciłam wzrokiem do widoków.
- w takim razie wybacz. Jestem.. 
- wiem kim jesteś. - przerwałam mu, spoglądając na wyciągniętą w moją stronę rękę. - oszczędź sobie swoich bajerów. - rzuciłam, odrzucając niedopałek i odwracając się w stronę drzwi. 

Nie odezwał się. Kiedy wchodziłam, zauważyłam w szybie jego odbicie. Minę miał co najmniej zszokowaną, a wargi lekko rozchylone. No cóż, pewnie spodziewał się, że od razu rzucę się na niego. Że będę zachwycona i niemiłosiernie podniecona. Zaśmiałam się pod nosem i weszłam z powrotem na salę. 
Kiedy weszłam, spod ziemi wyrósł niesamowicie radosny Will.

- gdzie ty się szlajasz? wszędzie cię szukałem - rzucił, a ja poczułam od niego ogromną ilość alkoholu.
- byłam na tarasie. A ty może już nie pij? chyba ci wystarczy.. - rzuciłam, chwytając go pod rękę. 
- przestań! - krzyknął radośnie - chodź, muszę ci kogoś przedstawić. Oni wszyscy są mega przystojni, sam bym skorzystał - wyszczerzył się i pociągnął mnie w nieznanym mi kierunku. 

Chwilę potem znaleźliśmy się po drugiej stronie wielkiego pokoju. Na przeciwko, plecami do nas stała piątka chłopaków. 

- Panowie! - rzucił Will. Cała piątka odwróciła się w jednym momencie. Tymi przystojniakami okazali się członkowie One Direction. Przewróciłam dyskretnie oczami i przywołałam na swoją twarz sztuczny uśmiech.
- chciałem wam kogoś przedstawić - kontynuował Will - to moja siostra, Hope. - wyszczerzył się i wskazał na mnie. Każdy z chłopaków podszedł do mnie  i uścisnęliśmy sobie dłonie. Wszyscy wydawali się być sympatyczni, jednak ja tak szybko nie zmieniam wyrobionego przez siebie zdania na czyjś temat. Ostatni podszedł ten, który gapił się na mnie na tarasie. 

- chyba nie udało ci się uciec. - wyszczerzył się do mnie. - Louis. - podał mi dłoń. Ponownie przewróciłam oczami i delikatnie uścisnęłam jego dłoń. 
- chłopaki, nie sądzicie, że moja siostra jest śliczna? - rzucił nagle Will, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Znowu zaczynał swoje głupawe gadanie. Czasem mi się wydawało, że on uznał zeswatanie mnie za swoją życiową misję. Uderzyłam go w ramię, spoglądając na niego znacząco. 

- przestań mała - zaśmiał się. - a więc? - ponownie zwrócił się do wyszczerzonej piątki. Każdy z chłopaków pokiwał radośnie głową. Jedynie Louis stał bez ruchu, wpatrywał się we mnie, a z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech. 
- dobra, to ja was zostawiam. Muszę.. do łazienki. - stwierdził Will. Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a jego już nie było. Odwróciłam twarz w stronę stojącej na przeciwko mnie piątki. Tia.. ta niezręczna cisza. Dobrze, że chociaż muzyka grała głośno. 

2 komentarze:

  1. No no no.
    Ale się zapowiada :D
    Czekam na kolejną część.
    Mam nadzieję, że coś z tego wyniknie.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem ci że ta część jest świetna i już nie mogę się doczekać kolejnej :D
    jak ja lubie takie akcje! Dałabym wszystko by zobaczyć na żywo minę Lou, gdy ta laska go olała xd
    Ten Will to jest taki... śmieszny? Sama nie wiem czy to jest dobre określenie. No cóż, jest późno, więc mój mózg nie pracuje tak jak powinien :)
    obyś nie zwlekała zbyt długo z kolejną częścią :P

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K