niedziela, 16 marca 2014

4. Zayn. (część 2)

Ponieważ to Zayn, dedykuję to po raz kolejny Adzie ;) Kocham!


Siedzieliśmy na huśtawce, w pobliskim parku.  To znaczy Zayn jakiś cudem się w nią wcisnął, a mnie wziął na kolana. trwaliśmy w ciszy. Bawiłam się jego długimi palcami, a on moimi włosami.

- musisz koniecznie poznać moich przyjaciół– wypalił nagle
- po co? – rzuciłam, interesując się jego nowym tatuażem na ręce.
- bo są częścią mojego zycia, do którego należysz.  Sami chcieliby cię poznać – uśmiechnął się, widząc moje zainteresowanie
- no dobrze. Jeśli tak stawiasz sprawę. Ale.. co jeśli mnie nie polubią? – spojrzałam w jego czekoladowe  tęczówki
- nie chce ci za bardzo słodzić, ale nie sądzę by znalazł się na świecie ktoś to by cię nie polubił – pokazał język
- głupi – zaśmiałam się widząc jego minę
- to chodźmy! – wstał gwałtownie, przerzucając sobie mnie przez ramię
- żartujesz? Teraz? Przestań! Musze się przygotować!
- do czego? – zdziwił się, jednak nie zamierzał mnie puścić
- no wiesz.. a może to przystojniacy? Muszę się przebrać – zaśmiałam się.
- na pewno nie lepsi ode mnie! – zaczął mnie łaskotać. Nie ukrywam, że to był mój słaby punkt. Zaczęłam się bronić i tym sposobem znaleźliśmy się na trawie. Zayn jak zwykle nie odpuszczał. Uwielbiał mnie torturować, dopóki nie popłakałam się ze śmiechu.

 - Malik! Przestań! – ledwo łapałam oddech, wciąż się broniąc – bo zrobie ci krzywdę!
- nie odważysz się! – posłał mi cwaniacki uśmiech. W następnej chwili zbliżyłam twarz do jego i zaczęłam lizać jego ciepłe policzki

- i to ma być niby krzywda? – zaśmiał się
- no.. ale kiedyś się przed tym broniłeś! – rzuciłam zawiedziona
- zauważ, że jednak trochę się zmieniłem – wyszczerzył się i puszczając mnie, zasiadł po turecku na trawie
- no tak.. dla mnie zawsze będziesz małym Zajnim. – uśmiechnęłam się
- no to jak, idziemy? – zmienił temat. No tak, to była jego specjalność. Zawsze w połowie rozmowy zmieniał nagle temat, czasem mnie to strasznie irytowało.
- dobra, ale muszę się przebrać. Przez ciebie jestem cała zielona – pokazałam mu język i wstałam, otrzepując się. – przyjdź po mnie za 10 minut .


Stałam przed szafą co najmniej pięć minut i nie mogłam zdecydować co włożyć.  Nigdy nie miałam jakichś szczególnych problemów z podjęciem decyzji ,szczególnie w takiej kwestii. Ale to było coś innego. Miałam poznać jego nowych przyjaciół. Chciałam się dobrze zaprezentować. Ale nie chciałam wyjść na jakąś pustą laskę zapatrzoną w wygląd. W końcu wybrałam zwykłe szorty, koszulkę i moje ulubione, czarne trampki. Dokładnie dziesięć minut po naszym rozstaniu Zayn zadzwonił do drzwi.

- pośpiesz się mała, nie będę czekał wieczność!
- już idę. – rzuciłam, chwytając za telefon i zbiegając na dół.

Parę minut później wsiadaliśmy do samochodu.

- ty masz prawo jazdy? – zdziwiłam się, widząc jak mulat odpala silnik
- już od dawna! Mam nadzieję, że lubisz szybką jazdę – wyszczerzył się
- no tak, tak.. – rzekłam cicho i szybko zapięłam pasy. Mój braciszek zrobił się taki dorosły. spojrzałam na niego z uśmiechem.

Przez całą drogę bałam się, że zejdę na zawał. Może i dobrze prowadził, ale  nigdy w życiu nie jechałam tak szybko. Zatrzymaliśmy się przed dużym, nowoczesnym domem.

- gdzie jesteśmy? – spytałam wychodząc z samochodu i rozglądając się.
- pod naszym domem
- mieszkacie razem?
- noo
- WSZYSCY razem? – spojrzałam na chłopaka, robiąc duże oczy
- no tak, a co w tym dziwnego?
- nic. Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja – pokazałam mu język, a sekundę później gorzko tego pożałowałam. Przerzucił sobie mnie przez ramię i łaskocząc podążył do domu.

- zostaw mnie! Jesteś okrutny! – krzyczałam, starając się uwolnić. Postawił mnie dopiero kiedy weszliśmy do wielkiego salonu połączonego z kuchnią.
- chłopaki! – wrzasnął, a ja spojrzałam na niego z politowaniem, poprawiając szybko koszulkę.
Nie minęła minuta, kiedy w pokoju pojawiła się czwórka młodych i uśmiechniętych mężczyzn.
- patrzcie kogo przywiozłem! – zaczął mulat
- hej – pomachałam im nieśmiało
- Liam, miło poznać słynną [T.I] – zaśmiał się krótko ostrzyżony brunet, podając mi rękę.
- no, no. Stary! Jest jeszcze ładniejsza niż opisywałeś! – usłyszałam, a po chwili w moją stronę wyciągał rękę uśmiechnięty od ucha do ucha loczek, o zielonych oczach – Harry, miło mi!
- mnie również. – uścisnęłam jego dłoń, rumieniąc się. kolejny był zdaję się Louis. Również bardzo sympatyczny i na pierwszy rzut oka trochę nienormalny. Oczywiście w pozytywnym sensie. Ostatni ukazał się blondyn o niesamowicie wyrazistych, niebieskich oczach.

Wszyscy okazali się mega pozytywnymi ludźmi. Wyszliśmy na taras i rozkładając się na leżakach zaczęliśmy gadać. Zdziwiło mnie, że oni wiedzieli o mnie tak dużo. Za każdym razem spoglądałam na wciąż uśmiechniętego Zayn’a, a on udawał, że na mnie nie patrzy.


~*~

Zadzwonił do mnie z samego rana, by powiadomić mnie, że dzisiejszy wieczór mam zajęty i nie mam prawa nic planować. Zgodziłam się, bo jaki miałam wybór? Założę się, że  nawet jakbym się nie zgodziła, przyjechałby i uskutecznił porwanie. Był zbyt stanowczy, uparty i zawsze musiał postawić na swoim.

Byłam strasznie ciekawa co znowu wymyślił. Niestety, przez telefon nie udało mi się nic z niego wyciągnąć. Czasem strasznie wkurza mnie ta jego tajemniczość.
Nadszedł wieczór i wyjątkowo punktualnie rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Słysząc go wybiegłam z pokoju.

- ja otworzę! – krzyknęłam na cały dom i zbiegłam po schodach. Kiedy otworzyłam, moje oczy powiększyły się do wielkości monet. Przygryzłam dolną wargę, widząc genialnie wyglądającego Zayn’a. Biała, idealnie dopasowana koszula, niezawiązana muszka, z którą wyglądał naprawdę seksownie i czarne rurki. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

- witam panią – jego niski głos wyrwał mnie z letargu. Ucałował mnie w policzek i wyszczerzył się.
- no hej. Coś się tak wystroił?
- taką miałem zachciankę – zaśmiał się – gotowa?

W innej sytuacji odpowiedziałabym, że  i owszem, ale widząc tak ubranego mulata, zrobiło mi się głupio, że jestem w zwykłych szortach i koszulce.

- chwilka, może ja się przebiorę… - rzuciłam, odwracając się
- nie trzeba, wyglądasz super. – uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę. – to w drogę! – krzyknął z radością i wyciągnął mnie z domu.

Kiedy stanęliśmy na moim podjeździe, wyjął z kieszeni apaszkę, zapewne swojej mamy i zbliżył się do mnie.

- chyba sobie kpisz? – spojrzałam na niego, unosząc brew.
- przykro mi, ale inaczej się nie da. – rzucił poważnym tonem i zbliżył się.
- nie ma mowy! – powstrzymałam jego rękę
- nie rzucaj się, bo będę musiał posunąć się do drastycznych środków. – stwierdził, przewracając oczami. Wiedziałam co to oznacza – tortury. Z dwojga złego już wolę opaskę na oczach. Chwilę potem już mi ją zawiązywał.

- ufasz mi? – usłyszałam jego szept. Był tak blisko, że mogłam zaciągać się zapachem jego perfum.
- ufam, ale trochę się jednak boję. – zaśmiałam się. Mimo, że go nie widziałam, byłam pewna, że stoi wyszczerzony. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Przez chwilę dziwnie się z tym poczułam. Przez wszystkie lata naszej przyjaźni, nigdy nie zrobił takiego gestu. Jednak to było bardzo przyjemne, więc wzruszyłam ramionami i nie mając innego wyboru, podążyłam za nim.


Nie wiem ile i jak daleko szliśmy, dla mnie to było jak wieczność. W jednym momencie czułam powiew letniego wiatru, chwilę potem zapach farby. To ostatnie nieco mnie zdziwiło.

- Zayn?
- no? – rzucił niecierpliwie
- zaczynam się ciebie bać. Co to za zapach?
- wszystko w swoim czasie!

Pokręciłam głową i westchnęłam. Parę sekund później w końcu się zatrzymaliśmy.

- okej, zdejmuj buty. – rzucił
- co? – zdziwiłam się
- zdejmuj! – krzyknął, a chwilę potem się zaśmiał.
- ciekawe jak mam to zrobić na ślepo, idioto – udałam poważną. Usłyszałam westchnięcie, a chwilę potem mulat przerzucał mnie sobie przez ramię. Zdjął mi trampki i oczywiście nie obyło się bez połaskotania moich stóp.

- Malik! – krzyknęła, a w odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech. Kiedy postawił mnie w końcu na ziemi, poczułam pod stopami trawę. – gdzie my jesteśmy?
- ale z ciebie męczy dupa. Zaraz się dowiesz. – pociągnął mnie za rękę.

W końcu nadeszła ta chwila. Podszedł do mnie od tyłu i powoli rozwiązał apaszkę. Z początku moje, oczy, które przyzwyczaiły się już do ciemności nie mogły dostrzec niczego konkretnego. Jednak kiedy ten stan w końcu przeszedł, a ja dostrzegłam gdzie jesteśmy, moje serce stanęło.
Staliśmy w jego starym ogrodzie. Po jednej stronie drewnianego płotu ustawiona była nasza huśtawka. Na środku rozłożony był koc, na którym stał kosz ze smakołykami. Obok szampan i dwa kieliszki. Ponieważ było już ciemno, wszędzie porozstawiane były świeczki. Zasłoniłam usta z wrażenia.

- Zayn to jest przepiękne.. – szepnęłam i odwróciłam się. mulat stał wyszczerzony i dumny z siebie. – z jakiej to okazji?  - nic nie odpowiedział. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę huśtawki. Wskazał palcem bym na niej usiadła i poprosił, bym jeszcze na chwilę zamknęła oczy. Kiedy je otworzyłam, nie wiedziałam co robić, gdzie je podziać. Zayn klęczał przede mną z wielkim bukietem białych stokrotek – moich ulubionych kwiatów.

- co ty.. – nie pozwolił mi dokończyć, układając palec na moich ustach.
- [T.I], już dawno chciałem ci to powiedzieć. – kiedy zaczął, wstrzymałam oddech. – od zawsze byłaś ze mną i cholernie żałuję, że tak się zachowałem. Że tak zniknąłem. Jednak to rozstanie mogę uznać za pozytywne i owocne. Wiesz dlaczego? – pokiwałam powoli głową – bo uświadomiłem sobie, że tutaj, czeka na mnie najpiękniejsza i najcudowniejsza dziewczyna. Uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. [T.I] kocham cię. Kocham cię całym sercem i nigdy nie przestanę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a jednocześnie miłością mojego życia. Wiem, że nie potrafiłbym istnieć bez ciebie. Nie potrafiłbym samodzielnie oddychać. Kocham cię, po prostu.. kocham nad życie.

Kiedy wypowiadał ostatnie słowa, czułam jak po moich rozgrzanych policzkach spływają łzy. Przypomniałam sobie podobną scenę, która miała miejsce dokładnie czternaście lat temu. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. DOKŁADNIE czternaście lat temu. Pamiętał.. to wtedy właśnie oświadczył mi się, wręczając mi lizaka.

Wstałam powoli z huśtawki. On również się podniósł. Spojrzałam w jego ogromne, śliczne, czekoladowe oczy. Czując jak kolejne łzy spływają z moich tęczówek, rzuciłam się na niego, uwieszając się na jego szyi. Objął mnie i przysunął jak najbliżej siebie. wtuliłam nos w jego tors i odetchnęłam.

- czy to znaczy..
- tak Zayni, ja ciebie też kocham. – wyszeptałam. Podniósł moją twarz i odłożywszy bukiet, chwycił ją w obydwie dłonie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nie trwało to długo, bo mulat wbił się w moje usta. Całowaliśmy się z takim utęsknieniem, taką czułością, której nigdy w życiu bym się nie spodziewała. Zacisnęłam ręce wokół jego szyi, a on podniósł mnie szybkim ruchem. Oplotłam nogi wokół jego bioder, przytulając się mocniej do jego ciepłego ciała. 

- moje ty szczęście.. – wyszeptał, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

no i druga - ostatnia część. mam nadzieję, że się podobało ;) to zdjęcie na początku - jakoś tak bardzo je lubię. :D
buziaki! 

3 komentarze:

  1. *-* Boski po prostu boski... Wybacz. Ale tylko tyle jestem w stanie na ten moment powiedzieć, bo całkowicie odebrało mi mowę. Kocham.:*
    Ps. Dziękuję za dedykację.:d widzę, że moja bezgraniczna miłość do Zayn'a nie jest już dla nikogo tajemnicą.:D hahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna końcówka, normalnie mam łzy w oczach!
    Zayn w tym imaginie jest boski, sama bym chciała mieć takiego chłopaka <3
    Lou jest nienormalny nie tylko na pierwszy rzut oka :D
    KC i czekam na moje zamówienie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku... *.*
    Odebrało mi mowę.
    Popatrz, do jakiego stanu mnie doprowadziłaś. Właśnie płaczę. Jak Ty to robisz?
    Nie mogę doczekać się kolejnego.

    Dominika.

    PS. Zapraszam na nowy. Jest tam pewne pytanie do Ciebie, bo kompletnie nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K