Ponieważ to Zayn, dedykuję to po raz kolejny Adzie ;) Kocham!
Siedzieliśmy na huśtawce, w pobliskim parku. To znaczy Zayn jakiś cudem się w nią wcisnął,
a mnie wziął na kolana. trwaliśmy w ciszy. Bawiłam się jego długimi palcami, a
on moimi włosami.
- musisz koniecznie poznać moich przyjaciół– wypalił nagle
- po co? – rzuciłam, interesując się jego nowym tatuażem na
ręce.
- bo są częścią mojego zycia, do którego należysz. Sami chcieliby cię poznać – uśmiechnął się,
widząc moje zainteresowanie
- no dobrze. Jeśli tak stawiasz sprawę. Ale.. co jeśli mnie
nie polubią? – spojrzałam w jego czekoladowe
tęczówki
- nie chce ci za bardzo słodzić, ale nie sądzę by znalazł
się na świecie ktoś to by cię nie polubił – pokazał język
- głupi – zaśmiałam się widząc jego minę
- to chodźmy! – wstał gwałtownie, przerzucając sobie mnie
przez ramię
- żartujesz? Teraz? Przestań! Musze się przygotować!
- do czego? – zdziwił się, jednak nie zamierzał mnie puścić
- no wiesz.. a może to przystojniacy? Muszę się przebrać –
zaśmiałam się.
- na pewno nie lepsi ode mnie! – zaczął mnie łaskotać. Nie
ukrywam, że to był mój słaby punkt. Zaczęłam się bronić i tym sposobem
znaleźliśmy się na trawie. Zayn jak zwykle nie odpuszczał. Uwielbiał mnie torturować,
dopóki nie popłakałam się ze śmiechu.
- Malik! Przestań! –
ledwo łapałam oddech, wciąż się broniąc – bo zrobie ci krzywdę!
- nie odważysz się! – posłał mi cwaniacki uśmiech. W
następnej chwili zbliżyłam twarz do jego i zaczęłam lizać jego ciepłe policzki
- i to ma być niby krzywda? – zaśmiał się
- no.. ale kiedyś się przed tym broniłeś! – rzuciłam
zawiedziona
- zauważ, że jednak trochę się zmieniłem – wyszczerzył się i
puszczając mnie, zasiadł po turecku na trawie
- no tak.. dla mnie zawsze będziesz małym Zajnim. –
uśmiechnęłam się
- no to jak, idziemy? – zmienił temat. No tak, to była jego
specjalność. Zawsze w połowie rozmowy zmieniał nagle temat, czasem mnie to
strasznie irytowało.
- dobra, ale muszę się przebrać. Przez ciebie jestem cała
zielona – pokazałam mu język i wstałam, otrzepując się. – przyjdź po mnie za 10
minut .
Stałam przed szafą co najmniej pięć minut i nie mogłam
zdecydować co włożyć. Nigdy nie miałam
jakichś szczególnych problemów z podjęciem decyzji ,szczególnie w takiej
kwestii. Ale to było coś innego. Miałam poznać jego nowych przyjaciół. Chciałam
się dobrze zaprezentować. Ale nie chciałam wyjść na jakąś pustą laskę
zapatrzoną w wygląd. W końcu wybrałam zwykłe szorty, koszulkę i moje ulubione,
czarne trampki. Dokładnie dziesięć minut po naszym rozstaniu Zayn zadzwonił do
drzwi.
- pośpiesz się mała, nie będę czekał wieczność!
- już idę. – rzuciłam, chwytając za telefon i zbiegając na
dół.
Parę minut później wsiadaliśmy do samochodu.
- ty masz prawo jazdy? – zdziwiłam się, widząc jak mulat
odpala silnik
- już od dawna! Mam nadzieję, że lubisz szybką jazdę –
wyszczerzył się
- no tak, tak.. – rzekłam cicho i szybko zapięłam pasy. Mój
braciszek zrobił się taki dorosły. spojrzałam na niego z uśmiechem.
Przez całą drogę bałam się, że zejdę na zawał. Może i dobrze
prowadził, ale nigdy w życiu nie
jechałam tak szybko. Zatrzymaliśmy się przed dużym, nowoczesnym domem.
- gdzie jesteśmy? – spytałam wychodząc z samochodu i
rozglądając się.
- pod naszym domem
- mieszkacie razem?
- noo
- WSZYSCY razem? – spojrzałam na chłopaka, robiąc duże oczy
- no tak, a co w tym dziwnego?
- nic. Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja – pokazałam mu
język, a sekundę później gorzko tego pożałowałam. Przerzucił sobie mnie przez
ramię i łaskocząc podążył do domu.
- zostaw mnie! Jesteś okrutny! – krzyczałam, starając się
uwolnić. Postawił mnie dopiero kiedy weszliśmy do wielkiego salonu połączonego
z kuchnią.
- chłopaki! – wrzasnął, a ja spojrzałam na niego z
politowaniem, poprawiając szybko koszulkę.
Nie minęła minuta, kiedy w pokoju pojawiła się czwórka
młodych i uśmiechniętych mężczyzn.
- patrzcie kogo przywiozłem! – zaczął mulat
- hej – pomachałam im nieśmiało
- Liam, miło poznać słynną [T.I] – zaśmiał się krótko
ostrzyżony brunet, podając mi rękę.
- no, no. Stary! Jest jeszcze ładniejsza niż opisywałeś! –
usłyszałam, a po chwili w moją stronę wyciągał rękę uśmiechnięty od ucha do
ucha loczek, o zielonych oczach – Harry, miło mi!
- mnie również. – uścisnęłam jego dłoń, rumieniąc się.
kolejny był zdaję się Louis. Również bardzo sympatyczny i na pierwszy rzut oka
trochę nienormalny. Oczywiście w pozytywnym sensie. Ostatni ukazał się blondyn
o niesamowicie wyrazistych, niebieskich oczach.
Wszyscy okazali się mega pozytywnymi ludźmi. Wyszliśmy na
taras i rozkładając się na leżakach zaczęliśmy gadać. Zdziwiło mnie, że oni
wiedzieli o mnie tak dużo. Za każdym razem spoglądałam na wciąż uśmiechniętego
Zayn’a, a on udawał, że na mnie nie patrzy.
~*~
Zadzwonił do mnie z samego rana, by powiadomić mnie, że
dzisiejszy wieczór mam zajęty i nie mam prawa nic planować. Zgodziłam się, bo
jaki miałam wybór? Założę się, że nawet
jakbym się nie zgodziła, przyjechałby i uskutecznił porwanie. Był zbyt
stanowczy, uparty i zawsze musiał postawić na swoim.
Byłam strasznie ciekawa co znowu wymyślił. Niestety, przez
telefon nie udało mi się nic z niego wyciągnąć. Czasem strasznie wkurza mnie ta
jego tajemniczość.
Nadszedł wieczór i wyjątkowo punktualnie rozdzwonił się
dzwonek do drzwi. Słysząc go wybiegłam z pokoju.
- ja otworzę! – krzyknęłam na cały dom i zbiegłam po
schodach. Kiedy otworzyłam, moje oczy powiększyły się do wielkości monet. Przygryzłam
dolną wargę, widząc genialnie wyglądającego Zayn’a. Biała, idealnie dopasowana
koszula, niezawiązana muszka, z którą wyglądał naprawdę seksownie i czarne
rurki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- witam panią – jego niski głos wyrwał mnie z letargu. Ucałował
mnie w policzek i wyszczerzył się.
- no hej. Coś się tak wystroił?
- taką miałem zachciankę – zaśmiał się – gotowa?
W innej sytuacji odpowiedziałabym, że i owszem, ale widząc tak ubranego mulata, zrobiło
mi się głupio, że jestem w zwykłych szortach i koszulce.
- chwilka, może ja się przebiorę… - rzuciłam, odwracając się
- nie trzeba, wyglądasz super. – uśmiechnął się i chwycił
mnie za rękę. – to w drogę! – krzyknął z radością i wyciągnął mnie z domu.
Kiedy stanęliśmy na moim podjeździe, wyjął z kieszeni apaszkę,
zapewne swojej mamy i zbliżył się do mnie.
- chyba sobie kpisz? – spojrzałam na niego, unosząc brew.
- przykro mi, ale inaczej się nie da. – rzucił poważnym tonem
i zbliżył się.
- nie ma mowy! – powstrzymałam jego rękę
- nie rzucaj się, bo będę musiał posunąć się do drastycznych
środków. – stwierdził, przewracając oczami. Wiedziałam co to oznacza – tortury.
Z dwojga złego już wolę opaskę na oczach. Chwilę potem już mi ją zawiązywał.
- ufasz mi? – usłyszałam jego szept. Był tak blisko, że
mogłam zaciągać się zapachem jego perfum.
- ufam, ale trochę się jednak boję. – zaśmiałam się. Mimo,
że go nie widziałam, byłam pewna, że stoi wyszczerzony. Złapał mnie za rękę i
splótł nasze palce. Przez chwilę dziwnie się z tym poczułam. Przez wszystkie
lata naszej przyjaźni, nigdy nie zrobił takiego gestu. Jednak to było bardzo
przyjemne, więc wzruszyłam ramionami i nie mając innego wyboru, podążyłam za
nim.
Nie wiem ile i jak daleko szliśmy, dla mnie to było jak
wieczność. W jednym momencie czułam powiew letniego wiatru, chwilę potem zapach
farby. To ostatnie nieco mnie zdziwiło.
- Zayn?
- no? – rzucił niecierpliwie
- zaczynam się ciebie bać. Co to za zapach?
- wszystko w swoim czasie!
Pokręciłam głową i westchnęłam. Parę sekund później w końcu
się zatrzymaliśmy.
- okej, zdejmuj buty. – rzucił
- co? – zdziwiłam się
- zdejmuj! – krzyknął, a chwilę potem się zaśmiał.
- ciekawe jak mam to zrobić na ślepo, idioto – udałam poważną.
Usłyszałam westchnięcie, a chwilę potem mulat przerzucał mnie sobie przez
ramię. Zdjął mi trampki i oczywiście nie obyło się bez połaskotania moich stóp.
- Malik! – krzyknęła, a w odpowiedzi usłyszałam jedynie
śmiech. Kiedy postawił mnie w końcu na ziemi, poczułam pod stopami trawę. –
gdzie my jesteśmy?
- ale z ciebie męczy dupa. Zaraz się dowiesz. – pociągnął mnie
za rękę.
W końcu nadeszła ta chwila. Podszedł do mnie od tyłu i
powoli rozwiązał apaszkę. Z początku moje, oczy, które przyzwyczaiły się już do
ciemności nie mogły dostrzec niczego konkretnego. Jednak kiedy ten stan w końcu
przeszedł, a ja dostrzegłam gdzie jesteśmy, moje serce stanęło.
Staliśmy w jego starym ogrodzie. Po jednej stronie
drewnianego płotu ustawiona była nasza huśtawka. Na środku rozłożony był koc,
na którym stał kosz ze smakołykami. Obok szampan i dwa kieliszki. Ponieważ było
już ciemno, wszędzie porozstawiane były świeczki. Zasłoniłam usta z wrażenia.
- Zayn to jest przepiękne.. – szepnęłam i odwróciłam się.
mulat stał wyszczerzony i dumny z siebie. – z jakiej to okazji? - nic nie odpowiedział. Chwycił mnie za rękę i
pociągnął w stronę huśtawki. Wskazał palcem bym na niej usiadła i poprosił, bym
jeszcze na chwilę zamknęła oczy. Kiedy je otworzyłam, nie wiedziałam co robić,
gdzie je podziać. Zayn klęczał przede mną z wielkim bukietem białych stokrotek –
moich ulubionych kwiatów.
- co ty.. – nie pozwolił mi dokończyć, układając palec na
moich ustach.
- [T.I], już dawno chciałem ci to powiedzieć. – kiedy zaczął,
wstrzymałam oddech. – od zawsze byłaś ze mną i cholernie żałuję, że tak się
zachowałem. Że tak zniknąłem. Jednak to rozstanie mogę uznać za pozytywne i
owocne. Wiesz dlaczego? – pokiwałam powoli głową – bo uświadomiłem sobie, że
tutaj, czeka na mnie najpiękniejsza i najcudowniejsza dziewczyna. Uświadomiłem sobie
coś bardzo ważnego. [T.I] kocham cię. Kocham cię całym sercem i nigdy nie
przestanę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a jednocześnie miłością mojego
życia. Wiem, że nie potrafiłbym istnieć bez ciebie. Nie potrafiłbym
samodzielnie oddychać. Kocham cię, po prostu.. kocham nad życie.
Kiedy wypowiadał ostatnie słowa, czułam jak po moich
rozgrzanych policzkach spływają łzy. Przypomniałam sobie podobną scenę, która
miała miejsce dokładnie czternaście lat temu. Dopiero teraz to sobie
uświadomiłam. DOKŁADNIE czternaście lat temu. Pamiętał.. to wtedy właśnie
oświadczył mi się, wręczając mi lizaka.
Wstałam powoli z huśtawki. On również się podniósł. Spojrzałam
w jego ogromne, śliczne, czekoladowe oczy. Czując jak kolejne łzy spływają z
moich tęczówek, rzuciłam się na niego, uwieszając się na jego szyi. Objął mnie
i przysunął jak najbliżej siebie. wtuliłam nos w jego tors i odetchnęłam.
- czy to znaczy..
- tak Zayni, ja ciebie też kocham. – wyszeptałam. Podniósł moją
twarz i odłożywszy bukiet, chwycił ją w obydwie dłonie. Przez chwilę
patrzyliśmy sobie w oczy. Nie trwało to długo, bo mulat wbił się w moje usta.
Całowaliśmy się z takim utęsknieniem, taką czułością, której nigdy w życiu bym
się nie spodziewała. Zacisnęłam ręce wokół jego szyi, a on podniósł mnie
szybkim ruchem. Oplotłam nogi wokół jego bioder, przytulając się mocniej do
jego ciepłego ciała.
- moje ty szczęście.. – wyszeptał, kiedy w końcu oderwaliśmy
się od siebie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
no i druga - ostatnia część. mam nadzieję, że się podobało ;) to zdjęcie na początku - jakoś tak bardzo je lubię. :D
buziaki!